Oscary rozdane, czas rozdać najważniejsze Jaskiery.
Oto, moim skromnym zdaniem, pięć najlepszych rozrywkowych filmów 2016 roku. :D
Kolejność według daty polskiej premiery.
***
Ave, Cezar!, reż. Joel Coen, Ethan Coen
Ave, Cezar! idealnie chwyta pewne wyobrażenie o Hollywood i przerabia je na język filmowy. Jedna wytwórnia i jeden człowiek, który jest za wszystko odpowiedzialny, tysiące spraw, których musi upilnować i dopiąć na ostatni guzik.
Josh Brolin wywiązuje się z powierzonej mu roli fenomenalnie, a i drugiemu planowi nie można nic zarzucić. Mimo iż konkretne role to pewne znajome stereotypy, to zostały rozpisane i zagrane bardzo elegancko.
Film jednak przede wszystkim wygląda niesamowicie – różnorodne plany zdjęciowe, scenografia, kostiumy z epoki, a wszystko starannie uchwycone okiem kamery.
Polecam. ;)
Po więcej zapraszam do mojego tekstu, który powstał ponad rok temu: KLIK.
***
Kapitan Ameryka: Civil War, reż. Anthony Russo, Joe Russo
Kolejny film na tej liście jest zgoła odmienny – dynamiczny, pełen akcji i humoru, ale jednocześnie potrafiący zatrzymać się, dać bohaterom czas na porozmawianie, widzom na złapanie oddechu. W finale w odpowiedni sposób uderza w cięższy ton, nie popadając przy tym w zbędny i nudny patos.
Nie sposób nie zauważyć, że sukces tej produkcji w lwiej części gwarantowany jest przez to, że to niejako kolejna część serii. Znamy te postaci od lat, widzieliśmy ich rozwój i zmiany ich relacji, dzięki temu doskonale rozumiemy, kto jest kim i dlaczego opowiada się po którejś ze stron.
Jednocześnie Civil War stanowiło bardzo dobre wprowadzenie dla nowych postaci – Black Panthera i Spider-Mana. Kto wcześniej czekał na film o królu Wakandy przebranym za czarnego kota?
Jeśli na Infinity War Marvel naszykuje coś jeszcze lepszego (wszak dopiero to będzie zwieńczeniem trzech faz MCU), to nie wiem, jak taką porcję wrażeń wytrzymam, nie mdlejąc w kinowym fotelu.
Po więcej zapraszam do mojego tekstu: KLIK.
***
Zwierzogród, reż. Byron Howard, Rich Moore
Jedyny film na tej liście, którego w ciągu roku szerzej nie omawiałem na moim blogasku. Za to od czasu premiery zdążyłem obejrzeć go w dwóch wersjach językowych. :P
W minionych latach produkcje Disneya nie były jakoś szokująco dobre, jasne, ciężko się doczepić do Krainy lodu czy coś, ale moim zdaniem ostatni naprawdę dobry Disney był w 2012 roku (Ralph Demolka). Zwierzogród robi robotę.
Jest tutaj mnóstwo ciekawych, dobrze zrealizowanych pomysłów. Sposób, w jaki skonstruowano tytułowe miasto, jest niesamowity, powinni zrobić jakiś animowany serial na DisneyXD o pracy policji i pokazywać, pokazywać tej kreatywności jak najwięcej.
Żarty są świetne i różnorodne, chociaż w głównej mierze opierają się na cechach zwyczajowo przypisywanych poszczególnym gatunkom zwierząt – leniwce są powolne, króliki mają dużo potomstwa etc. Oklepane, ale w tym przypadku jakoś tak magicznie działa.
Morał jest w porządku, mimo iż po prostu to banalne hasełko o tym, że nie wolno oceniać innych pochopnie, że ludzie zwierzęta się zmieniają. Proste, aczkolwiek podane w odpowiedni sposób.
Niestety, mogę porównać tylko z Moaną, więc nie wiem, czy Oscar jest w pełni zasłużony, czy pozostałe produkcje nie okazałyby się moim zdaniem jeszcze lepsze. Na pewno Zwierzogród jest lepszy od Moany.
Podsumowując – bardzo, bardzo dobra animacja, nadaje się zarówno dla maluchów, jak i dorosłych. 8/10, polecam.
***
Arrival, reż. Denis Villeneuve
Arrival pojawiło się znikąd. To nie film superbohaterski, nie ma wielkich robotów, ani choćby nawet spektakularnych wybuchów w CGI. Za to posiada kosmitów oraz – przeciwnie niż wiele innych produkcji – scenariusz zawierający fabułę. Autentycznie wciągającą, klimatyczną, zaskakującą fabułę.
Film porusza istotną kwestię tego, jak ważna jest komunikacja – w zasadzie cały jest o tym, że różni ludzie, z różnych stron świata na jakiś sposób próbują porozumieć się z obcymi, dowiedzieć się, dlaczego przybyli. Jednocześnie pokazuje, że pomimo braku tak drastycznych różnic, jak między ludźmi, a heptopodami, poszczególne kraje nie są w stanie dogadać się i w stu procentach współpracować.
Cały czas jest to także świeży i doskonały film o przybyciu obcych.
Po więcej zapraszam do mojego tekstu: KLIK.
***
Rogue One, reż. Gareth Edwards
Brudne i brutalne – Gwiezdne wojny, na jakie czekałem. The Force Awakens nie spełnił nadziei, jakie w nim pokładałem, ale Rogue One dał mi za to jeszcze więcej.
Oczywiste jest to, że filmy wchodzące w skład głównej sagi pewnych granic przekraczać nie mogą – muszą iść utartymi ścieżkami, podążać bezpiecznymi szlakami Kina Nowej Przygody. Miejsce na eksperymenty, różnej maści skoki w bok pojawiło się na szczęście w nowo powstałym fragmencie Expanded Universe, produkcjach z nagłówkiem A Star Wars Story, których to pierwszym przedstawicielem był Rogue One.
Jest to film inny od znanych nam Star Warsów, lecz jednocześnie mocno osadzony w stylistyce, a także świecie Odległej Galaktyki. Czuć, że wydarzenia z tego filmy dzieją się za rogiem, na zapleczu tego świata.
W mojej opinii są to najlepsze Gwiezdne wojny od czasów Imperium kontratakuje.
Po więcej zapraszam do mojego tekstu: KLIK.
***
Uff, w końcu podsumowanie minionego roku za nami.
Co według Was wypadło najlepiej? Zapraszam do komentowania. ;)
Jaskier
PS Pozwolę sobie jeszcze zamieścić adnotację o tym, czego nie udało mi się zobaczyć w minionym roku, a na co miałem ochotę wybrać się do kina:
Zmartwychwstały
Kung Fu Panda 3
Łowca i Królowa Lodu
Gdzie jest Dory?
Księga dżungli
Tarzan: Legenda
Ghostbusters