Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Emma Stone’

11070531_805774069516593_8362861148225525617_n
Rzecz jasna tytuł odnosi się do tych produkcji, o których można powiedzieć, że są komediami o zombie i je widziałem. Te warunki muszą być spełnione jednocześnie, toteż łatwo się domyśleć, że nie jest to zatrważająca ilość filmów. W każdym razie chodziło mi o to, że Zombieland podobał mi się o wiele bardziej od Wysypu żywych trupów. To zapewne dlatego, iż nie ogarniam Wrighta*, a tutaj mamy do czynienia z czwórką dziwacznie dobranych postaci, które mnie absolutnie kupiły.

Głównym bohaterem, narratorem i naszym oprowadzaczem po zdewastowanym apokalipsą zombie świecie jest grany przez Jesse’ego Eisenberga … typowy gość grany przez Jesse’ego Eisenberga. Lubię tego aktora i postacie, w które się wcielał (Now You See Me, The Social Network, prawdę mówiąc, więcej nie miałem okazji widzieć) i się tak zastanawiam,czy Lex Luthor również taki będzie?

Woody Harrelson to z kolei facet z poważnymi problemami, który tłumi w sobie wspomnienia, przesłaniając je sobie frajdą czerpaną z wykańczania zombie. Okazuje się, że pod powłoką twardoskórego kowboja kryje się człowiek wciąż potrafiący wykrzesać z siebie jakieś uczucia. Nawet jeśli przede wszystkim darzy nimi pewien konkretny rodzaj ciastek.

Emma Stone gra niby-wyluzowaną, niegrzeczną dziewczynę, będącą tak naprawdę odpowiedzialną opiekunką młodszej siostry. Już przed końcem ludzkiego świata tworzyły zgrany duet, teraz to konieczne, by przetrwać. Generalnie – Emma Stone zawsze spoko. Nie ma znaczenia, czy gra ukochaną superbohatera, czy cwaniarę wykorzystującą innych, by zapewnić przeżycie sobie i siostrze.

Abigail Breslin – czyli ta młodsza siostra – stanowi dobre dopełnienie czteroosobowej grupy, wnosząc cząstkę dziecięcej fantazji i naiwności, których – z całym szacunkiem dla jego talentu, Eisenberg oddać w pełni nie potrafi. No i fajnie było zobaczyć tę aktorkę w filmie, którego nie puszczają na religii.

Cała frajda z oglądania filmu płynie z interakcji między tą czwórką. Początkowa nieufność, wyrażająca się między innymi ciągłym mierzeniem do siebie z broni, przeradza się z czasem w dziwaczną przyjaźń, a może i coś na kształt rodziny. Więzi utworzone w trakcie wspólnej podróży, zahartowane niebezpieczeństwem spajają ekipę, której niestraszny jest żaden zombie.

A jeśli o nich mowa, to owe maszkarony są groteskowe i obrzydliwe, jak na żywe trupy przystało. Może i nie potrafią wystraszyć, ale też i nie są główną atrakcją tej produkcji.

W zasadzie nie jestem w stanie podać jednego ulubionego fragmentu – każdy potrafi powalić pomysłowością i kreatywnością – pierwsze spotkanie na zapleczu marketu, demolka w sklepie z pamiątkami, wizyta w Beverly Hills – każdy jest ulubiony.

Polecam każdemu – jest odpowiednio krwawo i obrzydliwie dla fanów klimatów zombie, a cała reszta znajdzie tu świetne postacie oraz uczciwy, dobry humor.

Jaskier

*Można by to wykorzystać do wznowienia niecyklicznego cyklu pt. Wyjście z szafy, co nie?

Read Full Post »

Dzisiaj mam przyjemność zaprosić Was do zapoznania się z kolejną listą nominacji. Także więc zapraszam.

***

Scarlett Johansson za rolę Czarnej Wdowy w filmie Kapitan Ameryka: Winter Soldier

Scarlett Johansson w ubiegłym roku wystąpiła w bardzo dobrym oraz raczej zdecydowanie gównianym filmie akcji. W przypadku tego drugiego mowa, rzecz jasna, o produkcji Luca Bessona – Lucy. Co prawda nie zobaczymy jeszcze przez jakiś czas solowego filmu Czarnej Wdowy, ale w drugiej części przygód Kapitana Ameryki dostała całkiem sporo czasu. Chyba nawet więcej niż w Avengers. Natasha idealnie spełnia się jako wsparcie dla głównego protagonisty (poprzednio w drugiej części Iron Mana), a Scarlett Johansson bardzo dobrze pasuje do roli superagentki. W świecie nadludzi i superszpiegów trzeba umieć się odnaleźć, a ta wersja Czarnej Wdowy z pewnością to potrafi.
Z niecierpliwością czekam na kolejne filmy z Marvel Cinematic Universe z udziałem tej aktorki.

Evan Peters za rolę Quicksilvera w filmie X-Men: Przeszłość, która nadejdzie

Kiedy pierwszy raz zobaczyłem ucharakteryzowanego Petersa, na jednej z okładek Empire, powiedziałem sobie, że to nie może wypalić. Nie da się zrobić z tego czegoś dobrego. Wielkie więc było moje zdziwienie, gdy siedząc na sali kinowej, pierwszy raz ujrzałem Quicksilvera w akcji.
Od pojawienia się, gdy grał sam ze sobą w ping-ponga, do kapitalnej sekwencji uwolnienia Magneto – postać ta kradnie show i aż smutno się robi, że bohaterowie nie zabierają go ze sobą na następną misję.
Czy pojawi się w Apocalypse? Oby choć w jednej scenie, bo już udowodnił, że tyle mu wystarczy, by rządzić na ekranie.

Emma Stone za rolę Gwen Stacy  w filmie The Amazing Spider-Man 2

Jeżeli za czymś z zawieszonej niedawno serii z Andrew Garfieldem będziemy tęsknić, to na pewno za pojawiającą się w niej interpretacją Gwen. Panna Stacy, w którą dwukrotnie wcieliła się Emma Stone, nie bez powodu znalazła się na mojej liście pięciu najlepszych filmowych dziewczyn superbohaterów. Jak mało która z piękności pojawiających się na ekranach, za którymi uganiają się faceci w rajtuzach, Gwen nie jest typową damsel in distress. Stanowiła realne wsparcie dla Petera i jeśli trzeba było, to potrafiła sama o siebie zadbać.
Prawie płakałem na jej śmierci. Ups, SPOILER.

Eminem jako on sam w filmie Wywiad ze Słońcem Narodu

Najbardziej złoty fragment filmu. Tu w zasadzie nie ma co komentować. Oglądajcie. ;)

Lee Pace za rolę Thranduila w filmie Hobbit: Bitwa Pięciu Armii

Ostatnia część Hobbita dla mnie stała tylko aktorstwem. Od samego początku filmy te brylowały pod tym względem (obie poprzednie edycje Jaskierów wyróżniły aktorów grających w tej serii, Martin Freeman nawet zdobył nagrodę), lecz wszytko inne w finale trylogii nie zagrało.
Lee Pace dostał w tej części największą rolę i był jednym z jej jaśniejszych punktów. Nie było łatwo wybrać spośród wachlarza świetnych postaci, a wybór padł na króla elfów z prostego powodu – kto inny ma na koncie szarżę na orków na bojowym łosiu? Oprócz tego miał kilka kozackich scen (nieprzesadzonych, w przeciwieństwie do sekwencji Legolasa), no i świetnie oddał pogardę dla innych ras oraz wyniosłość charakterystyczną dla elfów.
Wielka szkoda, że oprócz aktorów nic nie zadziałało prawidłowo.

***

Niebawem lista pięciu filmów.

Co sądzicie o dzisiejszych nominacjach?

Jaskier

Read Full Post »

Podobają mi się te nowe filmy Woody’ego Allena (no bo hej! Scarlett i Penélope w homoseksualnym związku). Wbrew powszechnej opinii polskiej blogosfery podobało mi się O północy w Paryżu. Nie jestem może jakimś fanbojem tego konkretnego reżysera/scenarzysty, ale tak jakoś do mnie trafia.
Po prostu.

Mam nadzieję, że trafi również swoim najnowszym filmem.

Co pozwala mi mieć taką nadzieję?

Podobają mi się filmy o iluzjonistach.
Rozumiem przez to, że obejrzałem tam kiedyś Prestiż i Iluzjonistę.
Oba polecam.

Podoba…ją mi się filmy z Emmą Stone.
To znaczy – płakałem na TASM 2 i się tego nie wstydzę, złapałem też kiedyś zupełnie przypadkiem Łatwą dziewczynę na jakimś dziwnym kanale, będącym pochodną stacji na „p”. Widziałem też Króliczka, ale do tego to już trochę głupio się przyznawać. Fajna jest.

A Colin Firth jest bardzo fajny z tą swoją brytyjskością.

__________________________________________________________________________

***

Zapowiada się na to, że będzie to ciepluśny film w sam raz na przyjemny piątkowy wieczór w kinie.

Jaskier

PS Na ile sposobów dacie radę przekręcić tytuł?

Read Full Post »

Ostrzeżenie przed SPOILERAMI.
Czujcie się ostrzeżeni.

Oblężenie kin przez trykociarzy w toku.
Jak na tle innych wypada nowa produkcja ze Spider-Manem?
Czy warto poświęcić ponad dwie godziny na obejrzenie tego filmu?
Czy Marc Webb zdaje sobie sprawę z tego, dlaczego chodzimy do kina oglądać historie z superbohaterami?

Sprawdźcie.

***

Uwielbiam to, jak został w tym filmie sportretowany tytułowy bohater.
Nagromadzenie żartów rzucanych przez Petera spod maski (często suchych, aczkolwiek to też jest zgodne z pierwowzorem) doskonale pokazuje, co w tej materii było w filmach Raimiego spieprzone po całości. Autentycznie cieszyłem się z tego, że Pająk dowcipkuje oraz kpi sobie z przestępców. Pamiętacie scenę ze złodziejem samochodów z pierwszego filmu? Tutaj jest tego znacznie więcej. No i bardzo dobrze. :D

Poprawiony został również kostium protagonisty. Obecnie wygląda jakby został wyjęty z komiksu lub tej kreskówki z lat ’90, która się w bardzo brzydki sposób postarzała. No i oczy, na które swego czasu narzekałem. Teraz są śliczne – wielkie i białe.
Jednym zdaniem – kostiumograf odrobił tym razem lekcje.

Niezwykłe wrażenie robi też superbohaterowanie – sceny akcji najzwyczajniej w świecie przypadły mi do gustu. Niezwykle cieszą moje wewnętrzne dziecko.

Super jest też to, że Peter stara się obejść problemy wynikające z natury łotra obecnego w tej części. Oglądanie Spider-Mana kombinującego, jak uchronić sieciowody przed przepaleniem, zwiększa wiarygodność tej postaci, udowadnia, że naprawdę mamy do czynienia z mózgowcem.

Uwielbiam też relację Peter-Gwen i ich zachowanie, gdy akurat nie odpierdalają tej kretyńskiej i zbędnej dramy (o tym zaraz). Ich gesty oraz dialogi sprawiają naprawdę sympatyczne wrażenie.

***

Co więc – moim zdaniem – nie zagrało?

Kretyńska i zbędna drama – rozstanie na początku filmu jest bez sensu, ponieważ wiemy, że oni do siebie wrócą, więc jedynie niepotrzebnie wydłuża seans. Poza tym – czy oni tego nie przerobili poza kadrem, między oboma produkcjami? Peter nie przyszedł na pogrzeb ojca Gwen, niby wszystko między nimi było już skończone, ale wiedzieliśmy, że się zejdą. Dziewczyna sama mówi, że ZNOWU jej to robi. Rozumiem, że tak najłatwiej było pokazać brzemię obowiązku ciążące na bohaterze, ale przykro mi – źle to wyszło.

Film jest za długi, a jednocześnie za szybki. Spokojnie można by wyciąć godzinę materiału, przenieść pojawienie się Zielonego Goblina, traumę Petera oraz formowanie Sinister Six do następnej części. Harry Osborn (Dane DeHaan) jest tak dobry, że aż chciałoby się go więcej, choć ciężko kupić tę jego nieśmiertelną przyjaźń z Parkerem – to okropeczne pójście na skróty. Jednak zdecydowanie zbyt szybko dopada go obłęd, przez co mam wrażenie, że został zmarnowany jego potencjał.

Wątek rodziców. Twórcy wrzucili to tutaj tylko dlatego, aby nie było żadnych wątpliwości. I to widać – Peter odpala filmik nagrany przez jego ojca, w którym ładnie zostaje widzowi wyłożone, że Richard jednak był bardzo w porządku. Jakby ktokolwiek miał co do tego wątpliwości.

Electro. Electro w tym filmie jest kolejnym skrzywdzonym przez społeczeństwo człowiekiem, który schodzi na złą drogę, gdy tylko pozyskuje niezwykłe moce. Jest to przykład złego poprowadzenia postaci tego typu. Fanbojstwo oraz uwielbienie, którym darzy Spider-Mana przed wypadkiem, zdecydowanie zbyt szybko przeradzają się w nienawiść. Dlaczego? Electro właściwie wcale nie stara się wykorzystać sytuacji, by ramię w ramię ze swoim idolem strzec porządku w mieście. Dla mnie to mocno dziwne.

***

Jaki jest ostateczny werdykt?

W sumie mi się podobał. Mimo dłużyzn i kilku większych błędów, niepotrzebnych wątków (rozterki miłosne, zagadka zniknięcia rodziców), seans potrafi dostarczyć mnóstwo frajdy.
Szczególnie wtedy, gdy Parker ma na twarzy maskę, rzuca żartami oraz superbohateruje.

Jaskier

PS  Czemu nic o Rhino? Ponieważ niemalże nie ma go w tym filmie. I bardzo dobrze.

Read Full Post »

Jak obiecałem, tak robię. Oto subiektywna lista największych wad pierwszego filmu Marca Webba o Pająku.

1. Geneza mocy:
Peter Parker bezmyślnie wchodzi do pomieszczenia, do którego nie powinien mieć dostępu, a w środku zastaje machinę, na której zmutowane/radioaktywne/wsio ryba pająki skonstruowały sieć. Wskutek tego zostaje przez jednego ugryziony.
Zdaję sobie sprawę z tego, że to miało podłożyć podwaliny pod wątek pracy jego ojca, który będzie rozwinięty w następnych filmach (nie widziałem jeszcze części drugiej), ale to wciąż ekstremalnie głupie. Dlaczego nikt go nie zauważył? Dlaczego tak ważne pomieszczenie nie jest monitorowane?

2. Wujek Ben:
Jest takie twierdzenie, że w uniwersum Marvela zmartwychwstać może każdy poza wujkiem Benem. Jego śmierć jest czynnikiem niezbędnym do powstania Spider-Mana.
Jak na wujka Bena przystało, postać ta umiera również i w tym filmie, jednak robi to w bardzo dziwnym stylu. W poprzedniej serii, jak również komiksach, Peter wykorzystuje swoje zdolności do zdobycia pieniędzy, nie powstrzymuje złodzieja, który obrabował jego pracodawcę i przez to ginie jego wujek.
Tutaj jeszcze nie jest w pełni świadom swoich zdolności, nie wykorzystywał ich do zarabiania. Owszem – pod wpływem gniewu nie pomógł zatrzymać bandyty, więc wina w pewnym sensie spoczywa również i na nim, tylko tak jakoś nie czuć tego równie mocno, co w oryginale lub filmie z 2002 roku.
Za to motyw z zemstą i polowaniem na mordercę jego wujka, zakończony zrozumieniem, że swoje zdolności powinien wykorzystać inaczej, jest więcej niż dobry.

3. Plan Lizarda:
Jaki był plan przemienionego doktora Connorsa? W jakim stopniu jego psychika uległa zmianie? Dlaczego pod wpływem przyjmowanych specyfików stwierdził, że pomoże całej ludzkości, zmieniając ją w jaszczury, a po zażyciu serum mu się to odwidziało?
Nie kupuję tych nagłych przemian, które w nim zachodzą.

4. Podpisany aparat:
To jest być może najgłupszy, najdurniejszy zabieg leniwych scenarzystów, jaki miałem wątpliwą przyjemność obejrzeć. Poniżej wszelkiej krytyki.
Idea bycia superbohaterem zakłada ukrywanie własnej tożsamości w celu chronienia swoich bliskich. Ostatnio gdy Parker zdjął publicznie maskę, jego ciotka została zabita i musiał zawrzeć pakt z diabłem, by powróciła do świata żywych.
A tutaj coś takiego.

5. Czo te oczy?:
Niektórzy ludzie krytykowali podejście twórców do kostiumu Pająka, twierdząc, iż zdecydowano się na zbyt ciemne barwy. Mnie nie przeszkadzają. Uważam natomiast, że fajnie było zobaczyć, skąd Peter zaczerpnął koncepcję stroju oraz popatrzeć na proces tworzenia sieciowodów (których filmy Raimiego w ogóle nie miały!).
Za to te oczy! Czemu takie ciemne? Czemu takie małe?
Na szczęście zostało to poprawione w kontynuacji, Pająk dostał olbrzymie i białe oczęta.

To kilka największych wad The Amazing Spider-Man. Niektóre z nich bardziej rzutują na odbiór filmu, inne mniej, będąc jedynie wynikiem zestawienia tej produkcji z poprzednią serią lub komiksami.
Największe zastrzeżenia budzą u mnie punkty pierwszy i trzeci – wątek Richarda Parkera na szczęście jeszcze powróci, natomiast Lizard został już według mnie zaprzepaszczony. Postać została poprowadzona po prostu niewłaściwie.

Ale i tak wciąż wolę ten film od serii Raimiego.

Jaskier

Read Full Post »

Tak naprawdę niekoniecznie filmowe i niekoniecznie nawet dziewczyny, kwestia chwytliwości tytułu. Zestawienie pięciu najrozsądniejszych kobiet przewijających się przez filmy i jeden serial o facetach w rajtuzach. Subiektywne, a jakże.
I nie, nie ma Kimberly Kane.

Jane Foster grana przez Natalie Portman w filmie Thor
Rozwój związku, jeżeli można to tak w ogóle nazwać, w układzie Thor-Jane nie ma sensu. To znaczy ma. Jeśli masz około trzynastu lat, chodzisz do gimnazjum, piszesz opowiadania o swoich przygodach z One Direction i uwielbiasz tanie opowiastki miłosne o uwspółcześnionej wersji rycerza jeżdżącego na białym koniu, który przybywa, by uczynić Cię swoją księżniczką. Jest w tym oczywiście nieco uroku, ale ciężko w coś takiego uwierzyć, kiedy już przestanie się dawać wiarę historiom o książętach z bajki.
Jednakże moim zdaniem (i zapewne nie tylko moim) postać Jane Foster broni się. Względem oryginału zmieniono jej zawód, w filmowym uniwersum jest astrofizykiem lub kimś w tym stylu, co ma sens, zważywszy na to, że Thor jest kosmitą czy też istotą z innego wymiaru.

Jest urocza, przedsiębiorcza, nie trzeba jej ratować, a w zwiastunie drugiej części sprzedała liścia Lokiemu. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko skwitować tę postać podobnie jak Asgardianin – I like her.

Gwen Stacy grana przez Emmę Stone w filmie The Amazing Spider-Man
W przypadku tego wyboru może gdzieś tam pobrzmiewać nutka goryczy, żalu do autorów i niezadowolenia z żeńskich postaci z trylogii Raimiego. Bo, pomimo całej sympatii, jaką darzę Kirsten Dunst, widzę to, że rola Mary-Jane została okropnie napisana w tamtych filmach. Nie wspominając już o marginalnej obecności Gwen w trzeciej części.
Na szczęście, w najnowszej odsłonie filmowych przygód Spider-Mana, zakasano rękawy i świetnie skonstruowano postać Gwen. Do tego stopnia, że pewnie będę płakał wraz z Peterem, gdy dziewczyna umrze.
Ogarnięta, nie zwisa z jakiegoś mostu kilkukrotnie w czasie seansu, atakowana przez Lizarda chwyta aerozol, zapalniczkę i w ten sposób skonstruowanym miotaczem ognia kontratakuje. W dodatku potrafi zainteresować się (dosyć dosłownie) pomiatanym Parkerem.
Pretensje można mieć jedynie do charakteryzatorów – Emma Stone nie wygląda na nastolatkę.

Felicity Smoak grana przez Emily Bett Rickards w serialu Arrow
Wielokrotnie pisałem, iż darzę tę postać sympatią i to bynajmniej nie tylko dlatego, że dziewczyny w okularach są niewiarygodnie pociągające. Felicity daje się wkręcić we współpracę ze ściganym przez policję samozwańczym stróżem prawa, potrafi jednak postawić na swoim. Co prawda czasem wpada w tarapaty i trzeba ją ratować, ale to głównie dlatego, że zawodzi któryś z „genialnych” planów Olivera.
Dziewczyna jest sympatyczna i mam nadzieję, że ktoś nie wpadnie na wielce odkrywczy pomysł wprowadzenia czegoś między nią i głównego bohatera. Absolutnie takie coś by nie pasowało. Wszystko zależy od zdania amerykańskich widzów, więc miejmy nadzieję, że wystarczy im ten mdły pseudozwiązek Olivera i Laurel.

Selina Kyle grana przez Anne Hathaway w filmie The Dark Knight Rises
Nie wiem, czy to już pisałem, więc być może się powtórzę, ale Mroczny Rycerz powstaje składa się z całkiem przyjemnych komponentów, które zostały „jedynie” nieumiejętnie ze sobą połączone. Jednym z nich jest postać Seliny Kyle.
Catwoman rezygnuje tutaj z kotowatości w wyglądzie, delikatnym puszczeniem oka ze strony twórców są charakterystyczne gogle, które uniesione przywodzą na myśl kocie uszy. Jednakże z samego charakteru Selina bardzo przypomina kota. Takiego stereotypowego. Kłamie, kradnie, manipuluje, oszukuje, chodzi swoimi drogami i jest nieziemsko wygimnastykowana. Raz wrabia Batmana, raz go całuje, w jednej scenie udaje przed policjantami przerażoną, w innej panika znika z jej twarzy, zastąpiona przez szyderczy uśmiech.
Ciężko również stwierdzić, po czyjej jest stronie, właśnie ze względu na częste zmiany w postępowaniu. Ostatecznie jednak dokonuje właściwego wyboru. Dlaczego? Kto by to wiedział, to przecież Catwoman.

Pepper Potts grana przez Gwyneth Paltrow w serii filmów Iron Man 
Najsensowniejsza (nie licząc Czarnej Wdowy i – choć miała marginalną rolę – Marii Hill) postać kobieca w filmowym uniwersum Marvela. A to dosyć dziwne, zważywszy na to, że kończy w związku z Tony’m. Bo co ona, zaradna, pracowita i myśląca kobieta można widzieć w degeneracie, jakim jest Stark? Przecież panna Potts zna go na wylot, od wielu lat dla niego pracuje, odbierając pocztę, wyprowadzającj pijanego z klubów i wynosząc śmieci.
Właśnie dlatego jest taka świetna, pomimo doskonałej znajomości wad Starka, potrafi go kochać. Akceptuje go, mimo tego, że nie pamiętał nawet o jej alergii na truskawki.

Choć należy się jej minus za walczenie w trzeciej części. To było słabe.

Tyle. Ciekawe, co przyniosą nam przyszłe filmy? Można wywnioskować jedno – dobrych postaci kobiecych nie zabraknie.

Jaskier

Read Full Post »