Nigdy więcej adaptacji Sparksa – wspólnie zgodnie stwierdziliśmy po obejrzeniu filmu pod tytułem Wciąż ją kocham.
Chcecie dowiedzieć się, dlaczego? Przeczytajcie!
Może to dziwne, ale ten film nie był moim pierwszym zetknięciem z twórczością czytanego głównie przez gimnazjalistki amerykańskiego pisarza. Do gimnazjum uczęszczałem bowiem w okresie rozkwitu zmierzchomanii, ale przed eksplozją popularności tfurczości pani E. L. James w naszym pięknym kraju. Toteż część koleżanek zaczytywała się w powieściach Nicholasa Sparksa i dzięki temu niezawodnemu źródłu dowiedziałem się, że ktoś taki istnieje. Ba! potrafiłbym nawet wskazać jego półkę w szkolnej bibliotece.
Jednak pierwszy kontakt sensu stricto nastąpił dopiero na wakacjach w 2012 roku, kiedy to wypatrzyłem egzemplarz właśnie Wciąż ją kocham na stoliku jednej z koleżanek na obozie (pozdrawiam Agatę). Przeczytawszy pierwsze trzy rozdziały, stwierdziłem, że to jakieś gunwo dla dziewczyn, dałem sobie spokój, odłożyłem książkę i wyszedłem z pokoju, nie budząc lokatorek.
Jeśli się nad tym zastanowicie, to jest to naprawdę dziwne.
***
No i widzicie, teraz siedzę nad klawiaturą po obejrzeniu adaptacji. Kurde, wiem, że wybitnie nie stanowię widowni dla tego typu filmów, ale nie paczyłem go sam i nie byłem jedyną znużoną seansem osobą w pokoju.
To jest taka historia w stylu: Co by było, gdyby Channing Tatum nie dostał się do G.I. Joe, tylko znalazł sobie dziewczynę. I zakochują się w sobie w stylu zakochiwania się w sobie z animacji Disney’a z końca ubiegłego wieku… co sam Disney wyśmiał przy okazji Krainy lodu, to tak nawiasem mówiąc. Potem jest tragedia, bo on musi szerzyć demokrację i wiarę w amerykański sen na całym świecie w ramach bycia komandosem, z kolei ona studiuje pedagogikę – czy coś w ten deseń – i trudno im znieść rozłąkę. No i dramat. Wszyscy płaczą, wysyłają sobie listy, są śmiertelnie chorzy, takie tam rzeczy.
Właściwie z tego morza płynnego łajna wyławiam pamięcią tylko jeden moment, który oceniam pozytywnie. Ojciec Tatuma jest umierający i te ich ostatnie chwile razem przedstawione są w naprawdę wzruszający sposób. Sceny te stanowią jednak jakieś pięć procent filmu, więc absolutnie nie są w stanie go uratować.
_______________________________________________________________
To jedyny film, jaki oglądałem, w którym jest tak mało strzelania, choć głównym bohaterem jest amerykański żołnierz. To smutne.
_______________________________________________________________
Wciąż ją kocham jest niebywale nudnym filmem, po czterdziestu minutach miałem go szczerze dość, a przed nami była jeszcze ponad godzina oglądania.
Ja rozumiem, że pewne grupy społeczne odczuwają potrzebę obejrzenia tego typu filmideł w celu uwierzenia, że miłość istnieje. Brutalna prawda natomiast jest taka, że z podobnych powodów faceci oglądają porno.
Idźcie obejrzeć Don Jon.
Filmy… żadnego rodzaju… nie mogą zastępować życia, które od czasu do czasu jest do dupy, bo tak już po prostu w życiu jest. I jeżeli JA muszę to komuś tłumaczyć, to z tym kimś jest naprawdę źle.
Jaskier