Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Joss Whedon’

Plakat jaki jest, każdy widzi. Szablonowy plakat filmu Marvela.

Na początek się umówmy, że w tym tekście będę się wypowiadał na temat filmu wyłącznie w superlatywach. Dobrze? Kilku dosyć poważnym (choć niezaburzającym frajdy płynącej z seansu) wadom poświęcę osobny wpis.

Przede wszystkim – sceny akcji. Twórcy założyli, że widz jest już wystarczająco zaznajomiony z tym uniwersum, można więc zacząć do czegoś bombastycznego, pomijając jakiś powolny wstęp. Czegoś większego od otwarcia Avengers, a mieliśmy tam przecież do czynienia z trzęsieniem ziemi. Infiltracja placówki Hydry (zamek gdzieś w Europie Wschodniej <3) w wykonaniu całego składu Mścicieli to czysta poezja i raj dla oka. Już pierwsze minuty filmu jasno pokazują nam, że nikt się tam nie wstydzi materiału bazowego, a później jest tylko lepiej. Gracja oraz pomysłowość walk wbija w fotel i cieszy serce każdego maniaka historii obrazkowych. Naprawdę czułem się tak, jakbym oglądał na ekranie komiks. A przecież o to chodzi.

Fabuła jest w zasadzie gdzieś w tle i choć głównie jej będzie dotyczyć zapowiedziana w pierwszym akapicie litania narzekań, to przyznać trzeba, że wszystko trzyma się kupy, sensownie rozwija pewne wątki (np. wyjaśnia, dlaczego Thanos podarował Lokiemu berło) i kładzie podwaliny pod przyszłoroczne Civil War. Chociaż w finale AoU drużyna się jednoczy, to zdajemy sobie sprawę, że wszelkie kłopoty w filmie wzięły się z różnic światopoglądowych jej członków. Więc tak, Age of Ultron stanowi jedynie preludium do trzeciego Kapitana Ameryki, co do którego tytułu jestem coraz mniej przekonany. Nic by się nie stało, gdyby przechrzcić go na Avengers: Civil War, gdyż tym w istocie będzie.
Warto dodać, że zgodnie z prawem Hollywood, mówiącym, że kosmici, roboty oraz kosmiczne roboty atakują Stany Zjednoczone, tutaj akcja ma miejsce w RPA, Seulu oraz fikcyjnym państwie w Europie Wschodniej .

MCU doczekało się kolejnego mocnego łotra. Ultron stanowił realne zagrożenie, potrafił dokopać Mścicielom i pięknie realizował koncept upiornego Pinokia, który chce stać się człowiekiem lepszym od swego twórcy. Otóż tak, muzyczny motyw pochodzący z kilkudziesięcioletniej animacji Disneya wykorzystany w zwiastunie nie służył jedynie reklamie – czuć silną inspirację historią kukiełki, która chciała stać się prawdziwym chłopcem. Na dobrą sprawę to jest tu nawet Niebieska Wróżka. Bardzo podoba mi się to, jak nieludzki jest Ultron w tych swoich próbach stania się lepszym człowiekiem. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma i superherosi będą dostawać godnych siebie przeciwników (Norman Osborn, Mandaryn etc.).

Pozostałe nowe w MCU postacie to posiadający supermoce Wanda i Pietro Maximoff oraz syntezoid Vision. O bliźniakach porozmawiamy następnym razem, gdyż mam kilka zastrzeżeń. Dość powiedzieć, że czwarta z bliźniaczek Olsen wypada o wiele lepiej od ekranowego brata. Nie chciałbym prorokować, ale Aaron Taylor-Johnson chyba już na zawsze pozostanie dla mnie tylko Kick-Assem.
Z kolei Vision (Paul Bettany) będący tworem Ultrona, na czym jednak kończą się elementy jego biografii wyjęte z komiksów, jest świetny. Jest kolejnym – obok scen akcji, nawet istotniejszym od nich – argumentem świadczącym o tym, że twórcy są świadomi, co i dla kogo robią. Po to jest takie kino, by można w nim było oglądać wyposażone w sztuczną inteligencję androidy, które poczuwają się do ochrony życia.

Produkcja kipi również humorem. Nawet zaspoilerowana scena z młotem Thora potrafiła mnie w kinie rozbawić, chociaż widziałem ją już wcześniej. Ba! później film dwukrotnie się jeszcze do niej odwołuje i to nie nachalnie, a mimochodem, niejako argumentując decyzję jednego z bohaterów, co sprawia, że owa scena nie była jedynie humorystyczną wstawką, choć jako taka również by się broniła. Wielokrotnie AoU mnie rozbawiło i traktuję to jako kolejny plus produkcji.

Jest jeszcze jedna istotna rzecz, którą należy napisać o tym filmie. Hawkeye rządzi. Nie chcę Wam psuć frajdy z niespodzianki, więc nie będę pisał o szczegółach, ale on po prostu tutaj wymiata. Postać grana przez Rennera często-gęsto w komiksach stanowi swego rodzaju balast. No bo wiecie – to zwykły, uzbrojony w łuk i strzały śmiertelnik w gronie bogów, superżołnierzy i innych nadludzi. Nazywany jest najmniej przydatnym członkiem Avengers. I w tym filmie z tej jego zwyczajności zrobiono największą zaletę – jego ludzka natura jest jego supermocą. Jednocześnie Hawkeye zdaje sobie sprawę z tego, że strzelanie z łuku jest trochę śmieszne, biorąc pod uwagę kontekst – wydarzenia, które mogłyby doprowadzić do końca świata – lecz dodaje mu to tylko uroku. Dla mnie to bohater numer jeden w tym filmie.

Cóż tu więcej mówić? Pozostali aktorzy spisują się pierwszorzędnie, to już jest etap, na którym są niezwykle mocno zżyci z granymi postaciami. Interakcje między nimi wypadają bardzo naturalnie, a odwołania do innych elementów MCU stanowią miłe tło dla głównych fabularnych wydarzeń.
Idźcie obejrzeć ten film. ;)

***

O motywacji rodzeństwa Maximoff, wątku Bannera i Romanoff, a także czyjejś śmierci porozmawiamy już niebawem, więc bądźcie czujni.

Jaskier

PS Ostatnia scena. <3

Read Full Post »

Fala pierwszego nerdgazmu jest już za nami, więc można przyjrzeć się pierwszemu zwiastunowi Avengers: Age of Ultron.

Co mi się rzuca w oczy?

  • Scarlet Witch wygląda świetnie. Z całym szacunkiem do geekowskiego betonu, oryginalny kostium z komiksów by nie przeszedł.
  • Quicksilver „na żywo” prezentuje się troszku lepiej niż na publikowanych jakiś czas temu zdjęciach z planu. Jednakże po cienkiej Godzilli naszły mnie wątpliwości, czy Aaron Taylor-Johnson to najlepszy wybór na protagonistę.
  • Głos Ultrona! <3
  • Mam nadzieję, że Hawkeye’owie również dokucza wizyta Lokiego w jego mózgu. Naturalnie, nie musi biegać nago wokół Stonehenge, wypadałoby jednak pokazać, że miało to na niego jakiś wpływ.
  • Ponoć Stark jedynie „odkopał” czyjś projekt podczas tworzenia Ultrona. Jeśli okaże się to prawdą, to wyjdzie całkiem zgrabny kompromis. Nie wynika to, rzecz jasna, z udostępnionego materiału, przeczytałem to w komentarzach pod udostępnionym zwiastunem. Podejrzewałem, że Hank Pym w jakiś sposób będzie współodpowiedzialny za stworzenie robota, gdyż to tłumaczy sięgnięcie po tę postać już w pierwszym filmie kolejnej fazy.
  • Kapitan nie ma kretyńskiego kostiumu.
  • Wykorzystanie utworu z Pinokia współgra z przewidywaną fabułą.
  • Hulkbuster!

Reasumując, zwiastun nie zrywa beretu, w zasadzie też nie informuje nas o niczym poza tym, że film będzie o Avengers walczących z Ultronem. Z jednej strony świetnie, że nie wszystko zostało zdradzone, ale z drugiej – jak dużo zostało jeszcze do zdradzenia?
Szczegóły dotyczące genezy Ultrona.
Rola Wandy i Pietro.

Winter Soldier i Mroczny świat okazały się lepsze od swoich poprzedników.
Czy Age of Ultron też tego dokona?
Przekonamy się w maju przyszłego roku. ;)

Jaskier

Read Full Post »


Jak obiecałem, ta robię – oto starcie dwóch komiksowych marek przeniesionych na wielki ekran. Oczywiście, wszystko to, co przeczytacie poniżej, jest wyłącznie moją bardzo subiektywną opinią.
Aha! będą SPOILERY.

Fabuła

Historia przedstawiona w Avengers jest niezwykle prosta – ot, znalazł się cwaniak, który za pomocą armii kosmitów chce podbić ziemię (jego planowi lepiej przyjrzymy się w następnym punkcie). W odpowiedzi na to Ziemianie wystawiają zespół superbohaterów. To wystarczy, by zagwarantować widzowi świetną rozrywkę.
Niezwykle istotne jest również to, że Avengers stanowi zwieńczenie dla szeregu poprzedzających produkcji. To JEST kontynuacja filmów o Iron Manie, Thorze oraz reszcie spółki. Co więcej – obraz tego uniwersum jest spójny. Wszyscy tam wiedzą, że kręcą adaptacje komiksów o superbohaterach i podchodzą do tego na luzie.
Nie chcę się powtarzać, toteż odsyłam do jednego z moich wcześniejszych TEKSTÓW.

Jak rzecz się ma w przypadku zwieńczenia trylogii Nolana?
Cóż, Bruce Wayne odwiesił pelerynę i od ośmiu lat zajmuje się zapuszczaniem brody oraz niewychodzeniem z domu. Gdy dowiaduje się, że ktoś ukradł mu odciski palców, wraca do świata żywych, chcąc się dowiedzieć, po co mogłyby być one komuś potrzebne.
Okazuje się, że ten ktoś potrzebował ich do odebrania Bruce’owi firmy, którą ten i tak sprytnie oddał w międzyczasie komuś innemu, a ten pierwszy ktoś podpisał cyrograf z Bane’em, który ma swój własny plan polegający na tym, żeby wysadzić Gotham w powietrze.
Nie robi tego jednak tak po prostu – dokonuje zamachu, zabijając burmistrza, więzi wszystkich policjantów, by nie mogli pilnować porządku, pod groźbą detonacji bomby zatrzymuje wszystkich mieszkańców w granicach miasta oraz uwalnia osadzonych w więzieniu przestępców. Wszystko to po to, by pokazać, że Gotham jest zepsute i zasługuje na zagładę.
To jest ten sam plan, którego realizację zakładał Ra’s al Ghul. Ale – uwaga – wtedy miasto naprawdę było zepsute i pełne szumowin. Na początku trzeciego filmu powiedziane jest, że przestępczość drastycznie zmalała. Gotham stało się całkiem przyjemnym miejscem, chcą odesłać Gordona, bo nie jest im potrzebny w sytuacji, gdy najpoważniejsze zagrożenia zostały wyeliminowane.
Najśmieszniejsze jest chyba to, że gdyby Batman zachował się jak Batman i nie dopuścił do śmierci Ra’s al Ghula w Początku, to do wydarzeń z TDKR nigdy by nie doszło.
No bo co? Że niby trzeba ponosić konsekwencje swoich błędów? Dla mnie brzmi to na nadinterpretację.
Niestety, ciężko dopatrzeć się ciągłości występującej w serii Marvela. Początek był o – nomen omen – początkach działalności Nietoperza w Gotham. Mocno poruszono również niezwykle istotny w mitologii Batmana motyw strachu. Kontynuacja to rzecz jasna spektakl Jokera, jeden wielki pokaz fajerwerków chaosu. Mroczny Rycerz wzniósł adaptacje komiksów na nowy, wyższy poziom, właściwie nie jest to film o superbohaterze sensu stricto, o wiele bardziej przypomina kryminał, w którym historia skupiona jest na psychopacie, którego ściga może i równie szalony gliniarz. Natomiast Mroczny Rycerz powstaje nie kontynuuje tego w żaden sposób, ba! Nolan coraz mocniej odziera swoje Gotham z szat „realizmu”, które stanowiły swoisty element rozpoznawczy. Nie dość, że Batman odchodzi w atomowym grzybie, to w dodatku lata ponad miastem w futurystycznym pojeździe. Niby geneza tego latadła jest w jakiś sposób wytłumaczona, ale widz wie, że to zwykłe lanie wody. Gdzie jest jakaś konsekwencja? Bo to o nią mi się rozchodzi, to nie pasuje to świata, który Nolan przedstawiał we wcześniejszych filmach.

Przeciwnik 

Pozwolę sobie kontynuować temat planu Bane’a, później przejdę do samej postaci.
Jak udowodniłem kilka zdań wyżej, karanie Gotham jest bezpodstawne oraz bezsensowne. To nie jest już to samo miasto, które trzeba spalić jak Rzym.
Gdy więc wychodzi na jaw, że powrót Ligi Cieni to bujda na resorach, a jedynym czynnikiem motywującym złoczyńców była chęć zemsty na Batmanie, jakoś specjalnie to nie dziwi. Niestety, mnie to dodatkowo mało obchodzi.
Przykre jest to, że tak ciekawie przedstawiony, kreowany na potężnego wroga, przeciwnik (takim będący w komiksach) okazje się być jedynie pionkiem.
Został tak świetnie przedstawiony – to jeden z tych złoczyńców, którzy skręcają karki swoim nieprzydatnym ludziom i potrafią porządnie skopać bohatera. Jeszcze ma ten absurdalny głos. Uważam, że był świetny, tylko jego plan zawodzi. O czym pisałem już w nominacjach do Jaskierów 2012.
Selina Kyle jest kapitalna pod każdym względem, a Talia al Ghul to porażka. Wielki zwrot akcji z jej udziałem dopełnia czary goryczy, czyni bowiem z Bane’a jej pionka (no i skąd były te seksy?).

Loki to natomiast generyczny łotr, który przez swój egoizm, pychę i zazdrość pragnie przejąc kontrolę nad ziemią. Tom Hiddleston jest w tej roli genialny.
Odsyłam do TEGO filmiku na serwisie YouTube.

Niejasności

Dlaczego szaleństwo Denta ma mieć jakikolwiek wpływ na uwolnienie skazanych?
Dlaczego Hulk rozpoczął demolkę na helicarrierze?
Dlaczego Batman musiał wziąć na siebie winę Denta?

Bohaterowie
W Avengers obserwujemy formowanie się prawdziwego zespołu z grupy najróżniejszych indywiduów. Po części za świetnością tego filmu stoi to, jak dobrze udało się przedstawić wzajemne relacje między poszczególnymi członkami tytułowej drużyny. Tutaj każdy sprawdza się w swojej roli.

Z kolei TDKR… ech. Nie cierpię Bale’a w tej roli. I to jest wina reżysera, bowiem przecież on tam jest i widzi, jak gra aktor. Po prostu takie podejście do postaci Bruce’a mnie kompletnie nie przekonuje. W dodatku, skrywając twarz za maską, w okropny sposób zmienia głos (w trzecim filmie jest najgorzej). Co więcej – robi to nawet w obecności osób, które znają jego sekretną tożsamość. Dla mnie to bardzo słaby Batman i równie słaby Wayne.
Dla równowagi pozostałe pozytywne postacie – Alfred, John Blake oraz komisarz Gordon – są super. Jest to olbrzymia zasługa aktorów – grających dwóch pierwszych bohaterów bardzo lubię, natomiast Gary Oldman to klasa sama w sobie. Potrafi totalnie utonąć w roli i tutaj również mu się to udało. Niestety, nie potrafią przysłonić słabości głównego bohatera, a zniknięcie Alfreda wcale w tym nie pomaga.

Wniosek
Można to bardzo zgrabnie podsumować – oba filmy składają się z dobrych elementów, tylko w przypadku jednego zostały dużo lepiej połączone.

***

Macie pomysł na kolejne takie starcie?
Ma to w ogóle sens?

Jaskier

Read Full Post »

W życiu każdego chłopca przychodzi dzień, w którym musi dorosnąć oraz pojąć, że nie może być Wolverine’em.

I od tego dnia marzy o zostaniu Jossem Whedonem.

Serio, czy możecie sobie wyobrazić lepszą przyszłość niż taką, w której piszecie scenariusze do komiksów i blockbusterów, kręcicie seriale, które stają się kultowe i filmy z superbohaterami, które biją rekordy w box office’ie?

Dzisiaj Joss Whedon obchodzi pięćdziesiąte urodziny. Pewnie życzenia składali mu Iron Man, Kapitan Ameryka, Hulk, Czarna Wdowa, Thor, Hawkeye, Nick Fury, Scarlet Witch i Quicksilver.
Fajnie, nie?

Sto lat, panie Whedon.

Jaskier

Read Full Post »

Jestem zaintrygowany.
Może fabuła pilotażowego odcinka nie powala, ale już w nim pojawiło się kilka wątków, których finał chciałbym poznać. Jak na przykład tajemnicze zniknięcie Coulsona po akcji z Avengers. Co stało się tak naprawdę? Z wypowiedzi można wywnioskować, że on sam nie zna całej prawdy. Bardzo dobre posunięcie, mógłbym oglądać następne odcinki tylko po to, by dowiedzieć się więcej na ten temat.

Na szczęście są również inne powody – Coulson otrzymał ekipę podwładnych. Co prawda obecnie każdej z tych postaci można przypisać kilka archetypowych cech, ale coś każe mi przypuszczać, że to się zmieni, bohaterowie zaczną wchodzić między sobą w interakcje, dowiemy się o nich więcej, poznamy ich przeszłość, motywacje etc.

W kwestii humoru i dialogów, jak mogliśmy się spodziewać, dostaliśmy mniej więcej to samo, co w pełnometrażowych produkcjach tworzących filmowe uniwersum. W dialogach znalazło się miejsce na kilka mniej lub bardziej subtelnych nawiązań do niego, ale ma to raczej formę puszczania oka do widza i ma na celu upewnienie nas, że to naprawdę jest ten sam świat.

Ogólnie rzecz ujmując, fabuła pierwszego odcinka nie powala, aczkolwiek, warto sięgnąć, jeśli podobają Ci się filmy. Podejrzewam, że z czasem serial się rozkręci i będzie coraz lepiej. Klimat jest, widać również, że sypnięto piniądzem, efekty specjalne nie są „serialowe”. Poświęciłem mu te 40 minut i nie żałuję.

Jaskier

Read Full Post »

To trochę dziwne i bezsensowne z mojej strony, pisać o filmach, które wszyscy widzieli i każdy zdążył omówić, ale z racji zbliżającej się w Polsce premiery filmu Iron Man 3 (piszę to 4 maja, mając nadzieję, że się nie spóźnię) i startu fazy drugiej, czuję się usprawiedliwiony. Niżej znajdziecie krótkie omówienie każdej produkcji z osobna. Skupiłem się na wypunktowaniu tego, co mi się najbardziej rzuciło w oczy, wymienię zarówno plusy i minusy każdego z sześciu filmów. Wątpię, by to Was obchodziło, ale mam taki kaprys, mogę i nikt mi nie zabroni. 
God bless the Internet.

Iron Man

Najlepszy solowy film pierwszej fazy. Moim zdaniem, chociaż zauważyłem, że nie jestem w tej opinii osamotniony. W internetach są jeszcze inni rozsądni ludzie, no coś takiego.
Przede wszystkim genialny popis Roberta Downey’a Jr. Spośród wszystkich innych Człowieków Żelazków, których widziałem w różnych adaptacjach, jego interpretacja jest najlepsza. Ponownie – moim zdaniem, ale poważnie, czy jest tam ktoś, kogo takie połączenie arogancji, cwaniactwa i pewności siebie nie powala na kolana? A jeżeli tak, to ile takich osób jest? Siedem? Oprócz niego świetną robotę odwalają Gwyneth Paltrow (Pepper), Terrence Howard (Rhodey) i Jeff Bridges (Stane). Do tego mamy niegłupi scenariusz oraz uczciwie napisane dialogi.
Muszę też stwierdzić, że film jest odpowiednio wyważony, mamy sekwencje zabawne, mamy strzelanie do terrorystów, mamy ucieczkę przed myśliwcami, ale był także jeden wzruszający moment i nie mówię o śmierci Yinsena. Scena ataku na Gulmirę i próba rozdzielenia ojca od rodziny zawsze na mnie działa, ale to może dlatego, że jestem zbyt sentymentalny.
Ogólnie, bardzo dobra produkcja, warta polecenia na miły wieczór z kinem akcji.

Incredible Hulk

Ten Hulk jest w zasadzie historią miłosną z dodanym wątkiem świra pragnącego potęgi. Cała reszta – strzelanie, helikoptery i czołgi stanowią jedynie tło dla love story w stylu King Konga, czasem zbyt dosłownie w stylu King Konga. Wolałbym raczej coś mocniej czerpiącego z noweli Doktor Jekyll i pan Hyde. Ten bohater został stworzony w oparciu o dwie wymienione historie, niestety zdecydowano się na skupienie się na wątkach zaczerpniętych wyłącznie z pierwszej.
Norton w roli Bannera jest jakiś dziwny. Nie widać po nim, że jest genialnym naukowcem. Być może przez to, że za duży ciężar położono na ten jego trudny do zdefiniowania związek z Betty Ross, którą gra Liv Tyler, która oczywiście musiała pojawić się w zasnutych mgłą retrospekcjach. Ze scen z ich udziałem najbardziej podobała mi się ta, w której Bruce mówi Betty, że zna dobre techniki panowania nad gniewem. Szyderczo-zabawne. Spoko jest również ta, w której Banner odmawia założenia jaskrawofioletowych spodni dresowych, będących oczywistym nawiązaniem do komiksów, gdzie Hulk biegał w takich właśnie, niezwykle wytrzymałych gatkach.
Cieszy drobna rola Lou Ferrigno, który oprócz podkładania głosu Hulkowi wciela się w strażnika na uczelni. Miłe puszczenie oka do fanów.
Tak jakoś jeszcze zwróciłem uwagę na to, że efekty są słabe. Hulk i Abomination wyglądają na wyciągniętych z gry wideo. Trochę słabo, biorąc pod uwagę fakt, że to jest największa atrakcja tego filmu.
Ogólnie raczej odradzam, dużo utartych frazesów, schematyczny i dosyć przewidywalny.

Iron Man 2

Film niemalże tak dobry, jak część pierwsza – Downey wciąż w formie, do tego większą rolę dostał Samuel L. Jackson, ich rozmowa w barze z pączkami jest bezcenna. Na plus zaliczyć należy też pojawienie się Scarlett Johansson – agentki Romanoff oraz Mickey Rourke’a, który chyba urodził się po to, żeby grać ludzi złych i brzydkich. Sam Rockwell w roli nieudolnego konkurenta Starka marzącego o wpływach, bogactwie i sławie także wypada dobrze.
Dlaczego więc uważam, że film jest słabszy od poprzednika?
Po pierwsze, Don Cheadle nie przemawia do mnie w ogóle jako Rhodey, a jego żarty nie są zabawne. Nie wiem, czego skutkiem była zmiana aktora, ale była błędem.
Po drugie, scena na przyjęciu urodzinowym Tony’ego. Dla mnie jest to poziom scen z mhocznym Peterem z trzeciej części Spider-Mana. Żenujące i zbędne.
I po trzecie, walka finałowa. Niby to zakończenie jest rozwleczone i ciągnie się pewnie jakiś kwadrans, ale ostateczna potyczka z Whiplashem pozostawia wiele do życzenia, bo sama w sobie trwa zaledwie kilka minut.
Pomimo wymienionych wad uważam, że druga część przygód Człowieka Żelazka wypada dobrze na tle pozostałych solowych filmów. Zdecydowanie polecam – jest Stark, który przeżywa tutaj poważne rozterki, jest Fury, który nie pojawia się w tak dużej roli aż do Avengers i Rourke, na którego zawsze się dobrze patrzy i do tego tak świetnie udaje słabą znajomość angielskiego.
A, jest jeszcze Scarlett Johansson w obcisłym czarnym kombinezonie. To może być koronny argument, żeby film obejrzeć.

Thor

Fabuła jest prosta i znamy ją na pamięć z niezliczonej ilości innych filmów. Najpierw Thor jest egoistycznym dupkiem, potem zostaje za to ukarany, potem się uczy, jak być dobrym, a potem jest szczęśliwe zakończenie. Oklepane i moim zdaniem metamorfoza głównego bohatera nastąpiła zbyt skokowo.
Co jest w tym filmie dobre? Natalie Portman w roli sympatycznej pani od fizyki – gdzie się takie kupuje? Wziąłbym ze cztery, rozwiązywalibyśmy razem zadania. Hemsworth dobrany bardzo dobrze, kawał chłopa z niego, rzeczywiście wygląda na nordyckiego boga piorunów, Skarsgård (z takim nazwiskiem zrobił w Ameryce karierę, brawa dla gościa) jest ciekawą postacią, Anthony Hopkins, nie wiem, jak to jest możliwe, że się znalazł w tym filmie, ale również na plus. No i Tom Hiddleston w roli Lokiego to prawdziwy mistrz intryg, jeśli spodziewaliście się tego, co stało się na końcu, to gratuluję, jesteście nieźli.
Wizualnie też jest dobrze, kostiumy, gdy akcja ma miejsce na Ziemi, wyglądają „nieco” kiczowato, ale w Asgardzie się sprawdzają. Sama mityczno-kosmiczna kraina wykonana została dosyć oryginalnie, nie ma się wrażenia, że to Władca Pierścieni w Odległej Galaktyce. Podoba mi się też podejście do tego całego mistycyzmu, coś z niego zostaje, niby to kosmici z innego wymiaru, ale nutka czystego fantasy gdzieś tam pobrzmiewa.
Przy okazji tego filmu powstało straszne zamieszanie o postać Heimdalla, którego zagrał Idris Elba. Chodziło o to, że jest czarny. Wielkie mi halo, dlaczego Hogun wygląda jak Chińczyk, a nie jak Mongoł czy Tatar, moim zdaniem z tym jest problem.
W sumie – prosta historia o rywalizacji braci, do tego oklepany schemat dostawania nauczki od życia, plus przyjemny do oglądania wątek romansowy, tak można krótko opisać ten film. Nie jest źle, widziałem go już jakieś cztery razy i chyba zaczynam się do niego przekonywać.
I w końcu agenci S.H.I.E.L.D. coś robią. Kradną sprzęt, materiały i wyniki badań naukowcom. Nasi bohaterowie.

Kapitan Ameryka: Pierwsze starcie

Czyli jak alianci wygrali drugą wojnę dzięki pomocy żydowskich naukowców, którzy uciekli z Niemiec przed represjami.
Podobają mi się wynalazki Hydry – niesamowity klimat, choć diametralnie różny od tego, co można było zobaczyć w komiksach o Hellboy’u. Jednocześnie ten film zgrabnie splata świat Thora i fabułę Avengers. To właśnie za to lubię tę serię – każda produkcja opowiada o czym innym, ale umiejętnie są ze sobą połączone. Dobre jest też to, że porzucili układ Kapitan – Bucky znany z oryginału. Bardziej przypominał relację między Batmanem i Robinem. To, co pokazali, jest zdrowsze i nie budzi skojarzeń z pedofilami.
Budzenie skojarzeń z pedofilami jest złe.
Fajne jest również to, że niejako naśmiewają się z samych komiksów, Kapitan na scenie, z tymi skrzydełkami przy masce – odpowiednie podejście do ilości kiczu zawartej w oryginale. Z szacunkiem i jednocześnie dystansem.
Obsada – Evans znacznie przypakował do roli i gra poprawnie, fircykowaty Dominic Cooper w roli Howarda Starka się sprawdza, wygląda na staromodną wersję Tony’ego, bożyszcze nerdów, czyli Hugo Weaving w roli demonicznego, opętanego rządzą boskiej mocy Red Skulla wypada bardzo dobrze, do tego Hayley Atwell w roli agentki Carter i Sebastian Stan jako Bucky. Zastanawia mnie natomiast, jakim cudem w tym filmie pojawia się Tommy Lee Jones. Wiem, że jakieś piętnaście lat wcześniej zagrał w o wiele głupszym filmie – Batman Forever, ale, kurde, jak to jest możliwe? Marvel nie płaci za dużo aktorom, nawet tym pierwszoplanowym, więc nie mogło chodzić o pieniądze. Czyżby Tommy Lee Jones został gwiazdą światowego formatu, zagrał te wszystkie poważne postacie, dostał Oscara za rolę Gerarda z Ściganym, mając nadzieję, że dostanie kiedyś możliwość wystąpienia w filmie o superbohaterach? W każdym razie tutaj wypada świetnie.
Historia jest raczej prościutka, nic skomplikowanego, ale ogląda się przyjemnie. Na wieczór z kinem superbohaterskim się nadaje, dodatkowo czuć w nim, choć tylko trochę, klimat filmu wojennego.

Avengers

Najlepszy film pierwszej fazy. Zagrało w nim absolutnie wszystko – scenariusz jest prosty, nie pogubimy się, oglądając Mścicieli, ale historia naprawdę jest OK., do tego satysfakcjonujące dialogi, które potrafią rozbawić.
Jeśli chodzi o aktorstwo, to ponownie dostajemy Downey’a, Samuel L. Jackson ma całkiem sporą rolę, Mark Ruffalo (Norton wyleciał) wypada świetnie w roli Bannera, geniusza z potworem schowanym wewnątrz, no i Tom Hiddleston, który wyśmienicie gra typowego komiksowego łotra. Cała reszta aktorów również się dobrze spisuje, nie chce mi się ich tutaj wszystkich wymieniać, sprawdźcie na Filmwebie.
Więcej o Avengers w mojej recenzji.

Podsumowując, żaden z tych filmów nie jest okropny, kilku aktorów swoimi rolami z pewnością zapisze się w fandomie komiksowym. Ogląda się to znacznie lepiej, niż podobne produkcje powstałe ostatnimi czasy (Michael Bay może Whedonowi buty czyścić). Pozostaje nam tylko czekać na następne filmy, polska premiera Iron Mana 3 już jutro, a jesienią Thor: Mroczny świat.

Jaskier

PS Część plakatów jest stąd. Polecam.

Read Full Post »

UWAGA SPOILERY ODNOŚNIE FABUŁY AVENGERS!

Właściwie to jeden spoiler. Agent Coulson wziął i umarł w tym filmie. Albo raczej wziął i został zabity.

Nie byłoby w związku z tym żadnej awantury, gdyby nie fakt, że ma się pojawić w serialu o S.H.I.E.L.D. Na stronie pełnej mądrych ludzi od komiksów i adaptacji przeczytałem trochę o tym projekcie. Dobre jest to, że pieczę nad nim trzyma Joss Whedon oraz to, że pojawi się Coulson, który miotał się tam w tle prawie wszystkich nowych filmów Marvela i naprawdę dał się polubić widzom.
Jako taka obecność tej postaci w tym serialu nie dziwi, nie zdziwiłbym się, gdyby został napisany, żeby pokazać więcej Coulsona. Na pewno nie będzie Samuela L. Jacksona i Scarlett Johansson, nawet Jeremy’ego Rennera, a pojawić się musi ktoś z filmowej obsady, bo w ten sposób to działa, inaczej nie zarobią, tamtych nie są w stanie opłacić, więc zatrudnili Gregga.

Początkowo zakładano, że serial zostanie umiejscowiony na osi czasu wcześniej niż Avengers, bo Coulson został tam wzięty i zabity, a pojawia się tutaj. Potem się okazało, że jednak nie, że wydarzenia będą miały miejsce po filmie.
I się zaczęło – mnóstwo zasadniczo z dupy wziętych teorii o wskrzeszaniu, pewnie na każdy znany z komiksów sposób.
Jakie jest moje zdanie? Według mnie on tam jednak nie umarł i Fury po prostu wkręcił wała bohaterom, żeby uratowali świat. Tak jakoś łatwiej przychodzi mi uwierzyć w to, że superszpieg celowo oszukuje innych, niż w teorię o robocie zbudowanym przez robota zbudowanego z kolei przez naukowca, który potrafi manipulować swoim rozmiarem. To znaczy nie neguję istnienia Ant-Mana, nawet chciałbym go zobaczyć w filmie (2016?), ale wymyślanie teraz, że dusza agenta została przeniesiona do Visiona, to gruba przesada.

Sam serial, no nie wiem, takie Z Archiwum X? Oby. Oby nie Łowcy koszmarów. Dobrze by było, gdyby od czasu do czasu pokazali jakiegoś mniej znanego łotra. I żeby Jackson dał się namówić ($) na granie choćby samym głosem.
Dużo gdybania. Za dużo. Chociaż Whedon ogarniający ten bałagan pozwala myśleć optymistycznie.

Jaskier

Read Full Post »

Joss Whedon jest magikiem kina rozrywkowego.
O czym już zresztą pisałem – raz i dwa.

Miałem problem z tłumaczeniem nazw własnych. Obecne w tekście mają taką formę, bo… takie jest moje widzimisię, jeśli komuś nie odpowiada, to niech się wali.

Jeśli nie widzieliście jeszcze Dr. Horrible’s Sing-Along Blog, to koniecznie nadróbcie tę zaległość. To internetowy serial stworzony w związku ze strajkiem scenarzystów w USA, wiecie, ta afera, przez którą trzeba było wstrzymać produkcję kolejnych odcinków Mody na sukces*. Whedon w warunkach niemalże garażowych i za relatywnie mały piniądz stworzył kilkadziesiąt minut programu, pokazując, że z dobrą ekipą i sprawnym kierownikiem można wyczarować coś świetnego z pomysłu, który, nie ukrywajmy, był wykorzystywany dosyć często. Bo to tylko i aż parodia historii o superbohaterach.

Głównym bohaterem jest tytułowy Doktor Horrible, początkujący geniusz zła, planujący zdobyć władzę nad światem. Marzy o dostaniu się do Złej Ligi Zła, posiada nawet przeciwnika, którym jest Kapitan Hammer. Oprócz tego prowadzi wideobloga, w którym opowiada widzom o najnowszym wynalazkach i planach.

Już samo to mogłoby wystarczyć, ale Whedon postanowił pójść ze swoją satyrą jeszcze dalej. Alter ego geniusza jest skromny i nieśmiały Billy, szaleńczo zakochany w sąsiadce widywanej jedynie w pralni – Penny. Oczywiście dochodzi w końcu do przełamania pierwszych lodów, niestety Kapitan Hammer psuje wszystko i to on zdobywa serce dziewczyny. Żeby było jeszcze zabawniej superheros jest w rzeczywistości palantem, dupkiem, egoistą i zboczeńcem.
Historia stworzona jest z trzech wątków – trójkąta miłosnego, konfliktu Doktora i Kapitana oraz dążenia naukowca do otrzymania karty członkowskiej Złej Ligi Zła. Zazębiają się i nakładają na siebie całkiem sprawnie i wszystkie trzy rozwiązują w dosyć dramatycznym finale.

Dr. Horrible’s Sing-Along Blog jest musicalem i pod tym względem również nie zawodzi. Nie widziałem wielu produkcji z tego gatunku, więc nie jestem jakimś ekspertem, ale śmiało mogę powiedzieć, że piosenki wpadają w ucho. Wykonanie także zaliczyć trzeba na plus, Neil Patrick Harris, którego kojarzycie pewnie z sitcomu How I Met Your Mother, śpiewa naprawdę fajnie. Gdzieś tam na dole będzie próbka. Felicia Day, wcielająca się w postać Penny także, natomiast Nathan Fillion, czyli Kapitan Hammer, cóż, rewelacji nie ma, ale piosenki w jego wykonaniu naprawdę brzmią jak śpiewane przez pewnego siebie megalomana, który nie dopuszcza do wiadomości tego, że może mieć jakieś wady.

Reasumując, obejrzyjcie, bo moim zdaniem warto. Ewentualnie poszukajcie piosenek i je przesłuchajcie.

Jaskier

* Powstrzymałem się od rzucenia komentarzem odnośnie poziomu scenariuszy w tej operze mydlanej. Doceńcie to.

Read Full Post »

Wracamy do tematyki, dla której założyłem tego bloga, czyli dzisiaj możecie poczytać, dlaczego macie lubić Dom w głębi lasu. Jeśli go jeszcze nie widzieliście, to udajcie się do wypożyczalni albo Empiku czy innego Media Markt po pudełko z płytką. Film jest świetny, jeśli lubisz horrory, to szczerze go polecam.

W części poniżej znajdują się znaczące spoilery, więc, jeśli pomimo powyższego napomnienia, jeszcze filmu nie widziałeś, to poczuj się ostrzeżony i nie rzucaj się potem o to, że zostały zdradzone istotne fragmenty fabuły… Albo rzucaj się, komentarz się ocenzuruje, zawsze będzie to jeden więcej.

Właściwie od samego początku widzimy, że nie jest to kolejny horror z bandą dorosłych ludzi udających pijanych, skretyniałych nastolatków. Bohaterowie zachowują się logicznie i dopiero działające na nich siły wyższe sprowadzają ich do roli beznamiętnie poddających się rzezi owieczek. Pobyt w żywcem wyjętym z Martwego zła domku sprawia, że stają się archetypowymi wyciętymi z kartonu postaciami, ale patrzenie na nich sprawia przyjemność. Właściwie nie polubiłem jedynie Jules granej przez Annę Hutchison, która jest tutaj wyjątkową tępą blondynką. Chris Hemsworth jako ten bohaterski i nieustraszony, Jesse Williams jako ten pocieszający i miły kujon oraz Kristen Connolly czyli ta dobra dziewczyna są OK, natomiast Fran Kranz grający ćpającego filozofa Marty’ego jest wprost genialny. Gościa nie da się nie polubić, jest bystry, rzuca dobrymi tekstami i, pomimo że nie skąpi sobie trawki, zachowuje się najrozsądniej ze wszystkich (choć zbaranienie innych nie jest do końca ich winą).
Historia jest całkiem niezła, pomysł może nie jest jakiś niesamowicie oryginalny, sam widziałem kilka filmów, które opierały się o ten schemat, ale w horrorze jest całkiem świeży. Nieco nie odpowiada mi zakończenie, ale to raczej tylko takie moje widzimisię. Po prostu wolałbym, żeby to wszystko okazało się jakimś chorym show dla bogatych pojebów. Czyli nawet nie chodzi o samo zakończenie, a raczej pomysł leżący u podstaw. Gdyby zastąpić tych bogów żądnymi krwi i cycków bogaczami, to nie miałbym filmowi nic do zarzucenia.

Rozrywka jest przednia, bo żarty do mnie trafiły, a liczne odniesienia do innych filmów z gatunku były bardzo miłe i dosyć subtelne, w takim sensie, że można to było zrobić o wiele gorzej. Właściwie cały ten film to jedno wielkie odniesienie do horroru jako gatunku. Nie chodzi mi tu jedynie o ogólny zarys i finałową scenę, w której cała ta „armia z koszmaru” szaleje po centrum, z którego wszystkim zarządzano – w scenografii i dialogach również jest wiele mrugnięć do widza („Pocałuj tego łosia”, kto widział drugą część Martwego zła, ten wie, do czego się to odnosi).

Podsumowując, każdy, kto lubi oglądać horrory, powinien seans Domu w głębi lasu zaliczyć. Żarty, dialogi, aktorstwo i strona techniczna stoją na wysokim poziomie i nie można im wiele zarzucić. No i Kristen Connolly jest w rzeczywistości ładniejsza niż na zdjęciu z Filmwebu.
  Jaskier

Read Full Post »