Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Wolverine’

Logan wyskoczył w tym roku niczym Filip z konopi. Film, na który nawet studio długo kładło laskę, zwlekając ze startem kampanii marketingowej, a nawet ujawnieniem tytułu (sic!), film, po którym nikt nie spodziewał się sukcesu, zgarnął fenomenalne noty od recenzentów i został pozytywnie przyjęty przez widzów*.
Cóż, doczekaliśmy się i Hugh Jackman się przede wszystkim doczekał – Logan to wreszcie porządny film o pazurzastym mutancie.

***

Wbrew temu, co sugerowały zwiastuny i pierwsze przecieki, akcja filmu wcale nie rozgrywa się w postapokaliptycznym świecie – o ile nie jesteś mutantem, ponieważ ci zostali niemalże do nogi wytępieni. Ludzkość została „wyleczona” z mutacji. Potęga umysłu człowieka oraz postęp technologiczny w zakresie genetyki dokonały tego, czego wielkie fioletowo-różowe roboty dokonać nie mogły – nie rodzą się nowi mutanci, a ci, którzy jeszcze pozostali przy życiu, ukrywają się, wiodąc życie wyrzutków i starając się jakoś wiązać koniec z końcem.
Główny bohater – Wolverine – zarabia jako kierowca, wynajmując się do wożenia VIP-ów. Kasę odkłada na to, by umożliwić sobie i staremu przyjacielowi – Charlesowi Xavierowi – ucieczkę z nieprzyjaznego mutantom środowiska. Jako że starzec cierpi demencję i zdarza się mu stracić kontrolę nad sobą, to w zasadzie jest tykającą bombą – tym bardziej muszą się ukrywać i kiedyś wreszcie uciec.

Potem jest jak w westernie – są ci Dobrzy, poszkodowani przez los, potrzebujący pomocy, obrony, uciekający przed tymi Złymi. Logan, będąc już zgorzkniałym i nieco zardzewiałym bohaterem, początkowo odmawia udzielenia pomocy, pamiętając, jak skończyli wszyscy, na których mu niegdyś zależało. Jest tani alkohol w dużych ilościach, pieniądze zainwestowane w nielegalne badania i eksperymenty, okrutna korporacja, cwaniaczek jako antagonista i zbiegi okoliczności sprawiające, że jednak Wolverine wysuwa raz jeszcze swoje szpony, stając się tym ostatnim sprawiedliwym, który po wszystkim odmówi przyjęcia zaoferowanej mu garści koperty dolarów.
I takie ustawienie historii, odejście od typowego superhero z wielkim robotem czy czymś takim w finałowej walce, działa na korzyść filmu.

Pojawienie się w życiu ukrywających się mutantów dziewczynki, wywraca je do góry nogami. Jako że Profesor X nalega, Logan postanawia jeszcze raz pozgrywać bohatera, chociaż można odnieść wrażenie, że decyzję tę podejmuje przede wszystkim dlatego, by mieć spokój.
Rozpoczyna się podróż i to nie tylko taka dosłowna, przez kolejne miejscowości, ciągnącymi się kilometrami autostradami. Równocześnie trwa wędrówka głównego bohatera, który na nowo uczy się, jak to jest stawać po stronie słabszych, pomagać innym, dbać o kogoś, pełnić rolę mentora a nawet… ojca.
Tak właśnie – Laura, X-23, dziewczynka, która trafia pod opiekę Wolverine’a – niezwykle go przypomina. Nie tylko pod względem mutacji. Jej dzikość, brak okrzesania i trudności z komunikowaniem się przywodzą na myśl Logana właśnie. On też długo traktowany był jak zwierzę, w efekcie czego został wyprany z ludzkich uczuć, stał się podążającą za instynktami morderczą bestią, żywą bronią. Przeraża go świadomość obcowania z młodszą wersją samego siebie. Relacja tych dwóch postaci, to, jak ze sobą grają i mniej lub bardziej współpracują, w gruncie rzeczy robi ten film.

Do Hugh Jakcmana zdążyliśmy się już dawno przyzwyczaić – od premiery X-Men minęło już prawie siedemnaście lat, w tym czasie zagrał Wolverine’a osiem razy. Logan to godne pożegnanie z rolą, która niegdyś otworzyła mu drzwi do kariery. Tym bardziej szkoda, że poprzednie dwa filmy były tak gówniane. :/
Dafne Keen, wcielająca się w postać Laury, wypada niesamowicie. Niemalże nie ma linii dialogowych, więc przez większość filmu gra za pomocą mimiki i gestów, co jest trudne, nawet dla dorosłych aktorów, a ona tutaj, niemalże debiutantka** podołała temu wyzwaniu. Oddaje dzikość swojej postaci, zachowuje się trochę jak zwierzę – drapie, ale może też zaskomleć ze smutku lub bólu.

Oglądając film, można się przekonać, że kategoria R nie była na wyrost, nie podjęto decyzji o niej na podstawie sukcesu Deadpoola. Nadanie tej kategorii wiekowej pozwoliło (hehe) pokazać pazur (hehe). Jest krew, są fucki, więcej krwi, wbijanie szponów w czaszki, ucinanie kończyn, dekapitacje – wszystko to, co tygryski lubią najbardziej. Strasznie tego brakowało w poprzednich produkcjach z tym bohaterem. Tutaj w końcu może poszlachtować całe dziesiątki najemników. Ku uciesze spragnionych tego widoku fanów, rzecz jasna.

W tej beczce miodu jest jednak i łyżka dziegciu, niektóre rzeczy wybijają z rytmu. Przykładem niech będzie sytuacja, gdy Wolverine dowiaduje się o przeszłości Laury, oglądając film nakręcony potajemnie w placówce, w której przeprowadzano eksperymenty. Filmik ten pod względem technicznym przypomina raczej reportaż we wiadomościach niż sytuacje nagrywane telefonem jako dowód w sprawie.
Kwestia losu mutantów jest również nieco niejasna, mam wrażenie, że można było powiedzieć o tym troszkę więcej. Nieco dziwne jest również to, że istnieją w tym świecie komiksy o X-Men. Było to widać już na zwiastunie.
Nie bardzo też wiadomo, dlaczego Laura będzie bezpieczna na północy, dokąd przez cały film podróżują. No bo dowiadujemy się, że cała sprawa „Raju” dla mutantów to mrzonka, a mimo to okazuje się, że jest tam ktoś, kto udzieli azylu.
Trochę to jest takie zawieszone w próżni, aczkolwiek w trakcie samego seansu nie myśli się o tym zbytnio. Jak już wspomniałem – relacja Laury i Logana gra, więc skoro najważniejsza część filmu wypada dobrze, to angażuje ona widza na tyle, że nie zastanawia się on nad wymienionymi wyżej szkopułami.

***

Logan to bardzo dobry film o X-Men. Solowe filmy z Wolverine’em były naprawdę nędzne, w ubiegłym roku Apocalypse okazał się być kaszaną, Ostatni bastion również szału nie robił, ale pozostałe, mimo iż każdy z nich miał mniejsze bądź większe bolączki, dawały masę frajdy. Tegoroczna produkcja dokłada cegiełkę do „tych lepszych tytułów”.
Sukces Logana – jego pozytywne przyjęcie, niesamowicie wysokie oceny – pozwala mieć nadzieję na to, że studio zrozumiało pewne rzeczy i zamiast rozbuchanych, przeładowanych postaciami „wielkich hitów” z ziewającą ze znudzenia Jennifer Lawrence, będzie robiło filmy nieco bardziej kameralne, nastawione na opowiedzenie konkretnej historii, odcinające się od sztampowego superhero. Nie chodzi mi o to, żeby takich filmów nie robić wcale – jeśli Brian Singer koniecznie czuje potrzebę nakręcenie Dark Phoenix Saga, to niech kręci. Po prostu niech obok tego powstają inne filmy z mutantami – zapowiedziane X-Force w stylu filmów akcji z lat ’80, New Mutants jako teen drama.
Miejmy nadzieję, że dorównają poziomem Loganowi.

***

*Obecnie 92% na RT przy 266 recenzjach, 94% od widzów.

**Wcześniej grała tylko w jakimś serialu science-fiction o podróżach w czasie.

Jaskier

Read Full Post »

okladka-600
USA pięćdziesiąt lat po wielkiej wojnie, w której polegli niemalże wszyscy herosi, władzę przejęli łotrzy. Niedobitki niegdysiejszych superbohaterów ledwo wiążą koniec z końcem, parając się najróżniejszymi zajęciami, byleby przeżyć w okrutnym, rządzonym prawem silniejszego świecie.
Jednym z takich pariasów jest były członek X-Men, Logan, z wszelkich sił starający się odciąć od awanturniczej przeszłości. Wydarzenia sprzed pięćdziesięciu lat sprawiły, iż od tamtej nocy nie wysunął swoich szponów, wyrzekł się swej natury. Najdzikszy z podopiecznych Xaviera przeistoczył się w ubogiego farmera, głowę rodziny mieszkającej na spalonych słońcem równinach Kalifornii.
Nie będzie łatwo przekonać go do tego, by ponownie stanął do walki ze złem oraz niesprawiedliwością.

Mark Millar oraz Steve McNiven stworzyli niesamowitą wizję świata za kilkadziesiąt lat. Jak każda w komiksach, tak i ta przyszłość nie jest za wesoła. Dzięki genialnemu planowi połączenia sił, superprzestępcy wygrali i podzielili kraj między siebie. Rządy ich odciskają piętno na wyglądzie poszczególnych regionów. Od farm, za dzierżawę których trzeba słono płacić, przez miasta pod rozkazami szefów gangów, pałętające się po pustkowiach dinozaury i przebudowany na modłę III Rzeszy Waszyngton, gdzie w Białym Domu zasiada Red Skull – aż chciałoby się zobaczyć, jak wyglądają rejony kraju, do których nie zawitaliśmy wraz z Loganem i Hawkeye’em.
Moja ulubiona miejscówka to Hammer Falls w Nevadzie, miejsce ostatecznej bitwy, która przypieczętowała klęskę bohaterów. Łatwo się domyśleć, jaki artefakt, świadectwo lepszych czasów, tam spoczywa.

Towarzysząc dwóm byłym Mścicielom, poznajemy realia na poły postapokaliptycznej przyszłości, a także kulisy wydarzeń, które do niej doprowadziły. W pewnym momencie Logan decyduje się w końcu wyznać Bartonowi, co wydarzyło się tej feralnej nocy, gdy ostatni raz wysunął szpony. Co go wtedy złamało.

Niezbyt rozsądna decyzja jednego z łotrów doprowadza do ponownego złamania. Tym razem w drugą stronę. Wolverine powraca, co sygnalizuje zajmujący dwie strony napis „SNIKT”, będący onomatopeją, jednoznacznie wskazujący, iż Rosomak szykuje się do sprawienia komuś lania.
A jako że przez ostatnie pół wieku wcale nie było lekko, to znaczy, że zbierający się w nim do tej pory gniew zostanie wreszcie wyładowany.

Nikt tu się nie pieści i jeśli ktoś wpada pod szpony Wolverine’a, to nie wyjdzie spod nich cały. Gdy już się nie powstrzymuje, Logan jest śmiercionośny niczym w swoich najlepszych latach. Dlatego tytułowy „staruszek” nabiera w pewnym momencie nieco ironicznego wydźwięku.
Sceny akcji są odpowiednio brutalne, przesadzone w takim komiksowym tonie – no i świetnie, po to sięgam po pozycję z Rosomakiem na okładce. Superaśne rysunki tylko dopełniają ideału.

Materiały dodatkowe to komplet alternatywnych okładek, galeria szkiców oraz posłowie od autora scenariusza.

Świetna oprawa graficzna, niesamowity klimat, uczciwe mordobicie, szybkie tempo akcji, hektolitry posoki i Logan odjeżdżający na koniu w stronę zachodzącego słońca – czy muszę pisać, że warto?

Jaskier

PS Millar jest trochę dziwny, bo w tym komiksie są: zawiązki kazirodcze, a córka Spider-Mana to była żona Hawkeye’a. No i są tu też kanibale.
Jak tu nie lubić tego komiksu?

Read Full Post »

ACHTUNG! Trochę SPOILERY!

W ankiecie dołączonej do pierwszego tomu dopisałem ten komiks do listy tych tytułów, na które czekam najbardziej. Bo wszyscy zawsze powtarzali, że dobre.
No i Wolverine.

Czy wartało tyle czekać?
Zdecydowanie tak.
Dlaczego?
Po odpowiedź zapraszam do tekstu. ;)

Jedną z niewątpliwych zalet Rosomaka jest (była?) jego osnuta tajemnicą przeszłość. Jasne, uwielbiamy jego „bycie twardzielem”, ale pozbawiony wielkiej niewiadomej byłby po prostu kolejnym mięśniakiem z komiksu.

Jako że jest to temat niezwykle interesujący, to wszelkiego rodzaju wzmianki, uchylanie rąbka tajemnicy, pozwalanie na zajrzenie za kotarę, przyciągają czytelników. A co dopiero cała historia poświęcona rządowemu eksperymentowi, w którym miała powstać broń idealna – Broń X. Mutacja powodująca niemalże natychmiastową regenerację tkanek pozwala Loganowi przetrwać zabieg połączenia szkieletu z adamantium, lecz towarzyszący mu ból jest dopiero początkiem jego cierpienia.

Choć na pierwszy rzut oka cały komiks jest o tym, że Logan biega na mrozie ubrany tylko w kable i baterie, to już po krótkiej chwili zastanowienia dochodzimy do wniosku, że pod powłoką z krwi, mięśni i niezniszczalnego metalu ma miejsce dramat udręczonego człowieka. Obudzone w nim dzikie, pierwotne instynkty zmagają się z resztkami człowieczeństwa i sterującym nim oprogramowaniem, robiąc z mózgu taką siekę, że doznawane obrażenia oraz tortury fizyczne schodzą na dalszy plan.

Całość jest niezwykle spójna dzięki temu, że odpowiada za nią jeden człowiek – Barry Windsor-Smith. Choć w kadrach aż roi się od dymków z tekstem, to jednak nie przytłaczają. Wręcz przeciwnie – dodają im dynamiki (zresztą, to nie są już te czasy, gdy monologi bohaterów zajmowały pół komiksu). Poza tym – jeśli autor chciał operować jedynie obrazem, to robił to i wychodziło mu to równie świetnie.

Plusem jest również zakończenie tej historii, które ze względu na przebieg wydarzeń w komiksie jest otwarte. Tak naprawdę nie wiemy, co naprawdę miało miejsce. Ba! cały tom może być jedynie zapisem wgranych w umysł głównego bohatera wspomnień. A gdy się nad tym zastanowimy, to jasno widać, jak bardzo jest to popaprane.

Przeczytanie tego komiksu powinno również ostatecznie każdemu wyjaśnić, dlaczego X-Men Geneza: Wolverine nie miał miejsca.

Zdecydowanie polecam, chociaż pewnie wszyscy już czytali.

***

Technikalia:
Tradycyjnie dostajemy wstęp od pana Marco M. Lupoi, stronę poświęconą wytłumaczeniu, kim jest Wolverine (czy ktokolwiek tego potrzebuje?), polecane lektury, portret Logana z zeszytu Wolverine #4 i trzy strony encyklopedycznego tekstu o autorze oraz genezie powstania tego komiksu.
Cena z okładki – 39,99zł.

Jaskier

 

Read Full Post »

Nie tak dawno rozpływałem się nad najnowszym filmem rozszerzającym filmowe uniwersum Marvela, po drodze był nowy The Amazing Spider-Man*, a tu na scenę wskoczyła już cała ekipa X-Men.
I to w jakim stylu !

Sezon lekkich i kolorowych filmów w pełni i ma się bardzo dobrze. :D

Jeśli śledzicie moje wpisy regularnie, to wiecie, że miałem odnośnie tej produkcji spore oczekiwania (sprawdzić można np. TU lub TU). I chyba wszystkie zostały spełnione. Naprawdę – trudno jest mi się do czegoś w tym filmie przyczepić, bardzo dobrze to o nim świadczy.

Przede wszystkim fabuła nie skupia się na postaci Wolverine’a, jak można się było obawiać przed premierą, bazując na materiałach promocyjnych. Owszem, pełni w historii ważną rolę, ale „zrobić swoje” muszą Xavier i Magneto w wersji z ’73. Pozwala to Jackmanowi po prostu być zajebistym w swojej roli, brakowało tego w filmach w całości poświęconych Rosomakowi.

Pewne wydarzenia zapoczątkowane w latach siedemdziesiątych doprowadziły do zaistnienia dystopijnej przyszłości, w której kontrolę nad światem przejęły maszyny. (Dzień jak co dzień.) Ocalali mutanci w desperackim akcie wysyłają świadomość Wolverine’a pół wieku w przeszłość do jego młodszego ciała, w celu zapobiegnięcia tragedii i wyprostowania kolein losu.

Podobała mi się metamorfoza młodego Xaviera, który utraciwszy tak wiele, wylądował na dnie, został kimś w rodzaju ćpuna, ale potrafił się odbić i stać się tym charyzmatycznym przywódcą, jakiego znamy ze starszych filmów. Wielkie brawa dla Jamesa McAvoya – zdecydowanie nie jest już panem Tumnusem.

Michael Fassbender jako Magneto jest FE-NO-ME-NAL-NY – jedynie potwierdza swoją klasę. Nie musi wrzeszczeć lub rzucać groźbami – wierzymy, że oglądamy potężnego i dumnego mutanta gotowego wiele poświęcić dla dobra swojego gatunku.
A to wcale nie było takie łatwe zadanie, zważywszy na fakt, iż za pierwszym razem wcielił się w tę postać Ian McKellen.

Pozostali członkowie x-grupy… cóż, scenarzysta postąpił rozsądnie, decydując się na krok pod tytułem „Oto X-Meni. Tak, wiemy, że są zajebiści i chcemy Wam to pokazać”.
Mam tu na myśli głównie postacie z przyszłości, które uzbrojone w moce z CGI dają czadu… chyba pierwszy raz od początku filmowej serii. Dawno już nie widziałem Ostatniego bastionu, stąd ta niepewność, ale sceny akcji z tegorocznej produkcji na pewno biją na głowę te z X-Men i X-Men 2. Zwłaszcza pierwszy film niezbyt ładnie się postarzał pod względem wizualnym.
Tutaj jest wprost rewelacyjnie – cieszyłem się jak dziecko, widząc lodowego Icemana i wykorzystanie mocy Blink podczas starcia z Sentinelami.

No właśnie – Sentinele (dla zmyły ich nazwa została przetłumaczona w kinowej wersji filmu na „Strażników”). Były odpowiedzią ludzkości na pojawienie się mutantów. Bolivar Trask (w tej roli świetny niczym w Grze o tron Peter Dinklage) zaprojektował je do tropienia i likwidowania lub chwytania osób z genem odpowiedzialnym za mutację. I – jak to bywa z takimi wynalazkami – w pewnym momencie ich program samodzielnie ewoluował, zaczęły hodować ludzi i więzić ich jaźń w świecie rządzonym przez Elronda. Czy jakoś tak.
Prototypy, czyli model z ’73 roku, wyglądają oldskulowo i to jest świetne, gdyż dzięki temu odwołują się do oryginalnych projektów z komiksów. Natomiast futurystyczne wersje, z którymi walczą mutanci w 2023 roku mają w sobie coś maszynowo-przerażającego. Nie jest to ten poziom, jaki miał metalowy szkielet T-800 lub te pływającego kałamarnico-cosie w Matrixie, ale jest blisko.

Wspomnę jeszcze o kapitalnym segmencie z Quicksilverem. Jasne, chłopak wygląda kretyńsko, ale za to jak się prezentuje na ekranie! Nie spodziewałem się, że wypadnie aż tak dobrze. Wręcz nieco zawiodłem się, że było go w filmie tak mało.

Film jest przystępny dla odbiorcy nieznającego komiksów lub choćby filmów, jest sporo ekspozycji, zwłaszcza na początku, więc nikt się nie pogubi. Jednak dużo się traci, bo nie załapie się większości żartów i odniesień, głównie do starszych filmów z serii. Spodobało mi się również puszczenie oka do miłośników s-f, jakim było nawiązanie do Terminatora**.

Wszelkie nieścisłości, które pojawiły się w uniwersum po włączeniu do niego tego filmu, trzeba znieść. Podróże w czasie mają to do siebie, że robią bałagan. I tak wszystko bardzo zacnie trzyma się kupy, Ostatni bastion według obecnej oficjalnej linii czasu nigdy się nie wydarzył… i baaardzo dobrze.
Właściwie jedyne pytanie, jakie chciałbym zadać, odnosi się do Logana i jego wstąpienia w szeregi X-Men. Mam nadzieję, że X-Men: Apocalyspse to wyjaśni.

Tak to właśnie wygląda – bohaterowie, historia, humor, sceny akcji i efekty specjalne współgrają pod batutą p. Singera perfekcyjnie. Czekam na następny film z serii, a w międzyczasie na pewno odświeżę sobie poprzednie.

A co Wy sądzicie o najnowszych X-Menach?

Jaskier

*Jeszcze go nie widziałem, więc wstrzymam się z wypowiadaniem na jego temat do premiery DVD
**To uczucie dumy, gdy tłumaczysz swojej dziewczynie, o co chodziło z książką telefoniczną.

Read Full Post »


Wreszcie łaskawie uzupełniono rozkład jazdy kina na najbliższy miesiąc. Raczej nie wybiorę się na oba (bo jutro wychodzi tom WKKM, którego nie mam ochoty przepuszczać, a pieniądze nie zwykły rosnąć na drzewach). Wybór jest więc oczywisty – pomimo moich ostatnich zachwytów nad pierwszą częścią RED, mój piniądz powędruje do producentów filmu o Rosomaku.
M. in. dlatego, że ma fajniejsze plakaty.
I pomimo tego, że czyde. Jak napisałem jakiś czas temu Wolverine jest kwintesencją zajebistości, nawet w Genezie miał dobre kwestie. W pamięć zapadła mi szczególnie wymiana zdań pomiędzy Strykerem i Loganem. Wojskowy powołuje się na patriotyzm mutanta, mówiąc, że ojczyzna go potrzebuje, na co ten zarzuca na bark siekierę, odwraca się i na odchodnym odpowiada, że jest z Kanady. Kozak.
Więcej moich przemyśleń na temat tego filmu znajdziecie TUTAJ.

Jaskier

PS Mam nadzieję, że nie będzie tak nijaki jak The Lone Ranger.

Read Full Post »

Iron Man 3 rozpoczął sezon letnich blockbusterów. Co jeszcze widowiskowego, kolorowego i niekoniecznie mądrego zobaczymy w nadchodzące wakacje?

Propozycje ode mnie znajdziecie pod tym linkiem, na łamach Lessera, gdzie ukazał się dzisiaj tekst mojego autorstwa, w którym piszę o filmach mających premierę tego lata.

Na co Wy się wybieracie?

Jaskier

Read Full Post »

Ten rok będzie bardzo dobry dla miłośników adaptacji komiksów. Cywilizowany świat zdążył się już zachwycić nowym Iron Manem, czeka nas jeszcze Man of Steel, druga część Thora i kontynuacja Kick-Assa. Widać więc, że mamy szczyt sezonu na kino superbohaterskie.

Spośród mających w tym roku premierę filmów o facetach w trykotach nie wymieniłem jeszcze produkcji pt. Wolverine, której to w pewnym sensie będzie poświęcony ten wpis. Ale tylko trochę. Mniej więcej w połowie, takie mocne 36%.

Rosomak jako taki stanowi kwintesencję zajebistości, nawet mając na sobie ten kiczowaty żółto-niebieski strój z serialu animowanego, jest największym twardzielem. We wszystkich filmach aktorskich wszystkich wysokobudżetowych filmach aktorskich wyprodukowanych w Hollywood w postać tę wcielił się Hugh Jackman. Można oczywiście mówić, że australijski piosenkarz-lowelas z reklamy zimnej butelkowanej herbaty się nie nadaje do tej roli, ale poważnie?
Moim zdaniem świetne posunięcie ludzi od doboru obsady, tak właściwie jedynie on, Patrick Stewart i Ian McKellen zapadają w pamięć (pomijam fenomenalny pierwszoplanowy duet z X-Men: First Class).

Oczywiście był jeszcze X-Men Geneza: Wolverine, który był porażką, ale czy jest to powód, dla którego należy przekreślać tegoroczny film?
Nie, najpierw go zobaczmy, te kilkuminutowe, zdradzające całą fabułę zwiastuny o niczym jeszcze nie świadczą. Może wyjść dobrze. Oby wyszło.

Jaskier

Read Full Post »