Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Guardians of the Galaxy’

O! jakże przewrotny jest tytuł tego wpisu. Nie przeczytałem bowiem wszystkich tomów wydanych dotąd w Polsce przez Egmont. Ba! póki co nie udało mi się nawet zaliczyć chociaż po jednym tomie z każdej z proponowanych serii. Dlatego też przepraszam wszystkich, którzy dali się nabrać i kliknęli, licząc na jakiś wielgachny przegląd kilkudziesięciu wydanych dotąd albumów.
Tego tutaj nie znajdziecie, za to będzie można przeczytać, co sądzę na temat tego, co albo kupiłem, albo udało mi się wypożyczyć w krakowskiej Artetece.

***

***

All-New X-Men 1-2-3

Gdy pojawiła się informacja o starcie Marvel NOW! w Polsce – a to było ze dwa lata temu – stwierdziłem, że najlepiej będzie, jeśli zdecyduję się na jedną, góra dwie serie i je będę regularnie kupować i czytać.
Ponieważ wiele osób w internetach polecało, mój wybór w pierwszej kolejności padł na historię klasycznych X-Men, przeniesionych w czasie w celu… nie wiem. Chyba żeby obecny Scott Summers a.k.a. Cyclops zobaczył młodszego siebie, wiernego ideałom i nawrócił się z obranej ścieżki bycia Winkelriedem mutantów.
Wyrwani ze szkolnych, beztroskich lat młodości mutanci stają twarzą w twarz ze swoimi starszymi wersjami, rozczarowując się obrazem tego, kim w tej linii czasowej się stali.

Było to narysowane bardzo ładnie, ale fabuła i postacie mnie kompletnie nie porwały. Zupełnie. Te młodzieżowe dramy o to, kto się w kim kocha albo co się stało z moim życiem?! były męczące, a ciągły ból dupy każdego z piątki mutantów przeniesionych w czasie sprawił, że po trzech tomach stwierdziłem, że odpuszczam czytanie tej serii.
Zdaje się, że ostatnio wyszedł kolejny tom, ale po tych trzech naprawdę nie mam ochoty na więcej.

Uncanny X-Men 1-2
Jest to seria komplementarna wobec tej z akapitu powyżej. Część wydarzeń mających w nich miejsce się pokrywa, zmienia się jedynie perspektywa – przedstawione są oczami członków przeciwnego zespołu. W innych przypadkach akcja się rozjeżdża i w Uncanny X-Men śledzimy poczynania dorosłego Cyclopsa, który jest teraz Wrogiem Ludzkości Numer Jeden i razem z Magneto i Emmą Frost prowadzi własną szkołę, podróżuje po świecie, zbierając do niej uczniów.

W tej serii też się nie zakochałem. Zaprezentowane w niej młode pokolenie mutantów miałem w dupie. Ale to tak totalnie. Pamiętam z nich tylko jedną dziewczynę, która umiała na pewnym ograniczonym obszarze stworzyć bańkę czasu. Poza tym pamiętam, że Cyclops (ten dorosły) miał ból dupy o to, że wszyscy mieli do niego ból dupy o to, że zabił Xaviera.

Wolverine and the X-Men 1-3
Tę serię czytałem wyrywczo, wypożyczając to, co akurat było dostępne w bibliotece. Ogólnie rzecz ujmując, jest to historia zupełnie nowego pokolenia mutantów, dla których Wolverine, Beast, a nawet Kitty Pryde to stare dziady.
Od pierwszego numeru totalnie się odbiłem. Zawarta w nim była historia jakiegoś cyrku, którego szef był potworem Frankensteina (sic!) i opanował umysły kadry pedagogicznej czyli Storm, Logana, Beasta etc. i młodzi mutanci musieli coś z tym zrobić. W ogóle mi to nie podeszło.
Do serii wróciłem jakiś czas później, gdyż musiałem dopchać limit trzech wypożyczanych komiksów, a akurat na półce stał trzeci numer. I to było naprawdę świetne. Dwoje młodych mutantów udało się – bez wiedzy nauczycieli – na misję infiltracji szkoły dla superzłoczyńców prowadzonej przez Hellfire Club. Tylko teraz Hellfire Club to najwyraźniej takie cool dzieciaki z bogatych domów, które ogólnie gardzą wszystkimi innymi. Ten koncept bardzo mi się spodobał, na pewno do serii wrócę. Niedawno został wydany czwarty tom.

Avengers 1
W przypadku tego komiksu mam chyba najbardziej mieszane uczucia.

Jest to kosmiczne mambo-dżambo, jakich pełno w komiksach, angażujące najpotężniejszą drużynę ziemskich bohaterów, w dodatku ściągające na listę jej członków postacie z najdalszych części uniwersum Marvela, stawiające tych wszystkich bohaterów naprzeciw międzygalaktycznych quasi-bogów.
Pierwszy tom jest jednak ewidentnie zaledwie wstępem do jakiejś dużo większej historii, a mimo iż już w nim nasza cywilizacja ociera się o zagładę, to czuć w powietrzu, że przy nadciągających wydarzeniach te próby morfowania ziemskiej flory i fauny, jakie tutaj następują, będą wyglądać niczym rabowanie banku przez Shockera, którego Spidey powstrzymuje w czwartek na długiej przerwie.

The Superior Spider-Man 1
Ten komiks mam przeczytany najświeżej, że się tak wyrażę, gdyż wypożyczyłem go dwa tygodnie temu. Jest to wstęp do historii, która chyba już w tym roku doczeka się finału (w sensie zostanie u nas wydany ostatni tom), opowiadającej o Superior Spider-Manie, czyli Doktorze Octopusie w młodym, silnym ciele Petera Parkera.
To może wydawać się strasznie głupie, ale historia naprawdę przypadła mi do gustu. Octopus oczywiście planował przejąć ciało i moce Pająka, żeby robić różne złowieszcze rzeczy, nie wziął jednak pod uwagę tego, że wchodzenie do głowy kogoś, kto stracił tak wiele bliskich osób i z tego powodu cierpi, i ma poczucie winy, nie może nie odbić się bez echa na psychice nowego właściciela ciała.
Scena, w której Peter, uwięziony w okaleczonym, sponiewieranym ciele Octopusa, umierając, przekazuje mu swoją mantrę, czyli hasło o wielkiej mocy i wielkiej odpowiedzialności, napisana jest w naprawdę poruszający sposób. I w ogóle przez cały czas miałem takie uczucie, że to, co się dzieje, jest niesprawiedliwe i że łotr powinien w końcu przegrać. Mimo iż wiedziałem, że tak się nie stanie. Kibicowałem Peterowi (prawdziwemu Peterowi), wiedząc, że tym razem mu się nie uda. Z czymś takim spotkałem się wcześniej tylko w przypadku Titanica. Za każdym razem trzymam kciuki za DiCaprio…
Będę wypatrywał na bibliotecznej półce kolejnych numerów, a kto wie – może sobie sprawię całą serię? Czwarty tom swego czasu wygrałem w konkursie na yt, ale czekam z czytaniem, dopóki nie zaliczę poprzednich.

Deadpool 1-2-3

O Deadpoolu zdążyłem już napisać na blogu, dokładnie o dwóch pierwszych tomach, możecie kliknąć w link i tam sprawdzić, co o nich sądzę. Wciąż uważam, że Łowca dusz wypada o wiele lepiej od Martwych prezydentów, gdyż ten drugi (chronologicznie pierwszy :P ) jest bardziej śmieszkowy. W pierwszym tomie mniej jest zgłębiania chorej psychiki głównego bohatera, który tak naprawdę śmiechem, żartami maskuje swoje problemy i psychiczny ból, jakiego doświadcza.
Dobry, zły i brzydki idzie jeszcze o krok… albo i dziesięć dalej, przedstawiając tytułowego najemnika z zupełnie innej perspektywy. W przeciwieństwie do memów, w pewnej mierze także filmu, ta inkarnacja Deadpoola jest o wiele poważniejsza. Jasne, jest tu sporo komedii, ale jednocześnie naprawdę duża dawka tragedii.

Tomy czwarty i piąty leżą na półce, jeszcze zafoliowane, a szósty czeka na odebranie. Nie mam kiedy do nich usiąść, żeby móc przeczytać. :(

Thor: God of Thunder 1-2

Dwa pierwsze tomy serii God of Thunder tworzą zamkniętą opowieść o starciu Thora ze śmiertelnym wrogiem wszystkich kosmicznych bóstw. Autor Jason Aaron rozciągnął akcję w przestrzeni kosmicznej, a także czasie, gdyż w finale opowieści do walki ramię w ramię stają trzy wersje Gromowładnego. Młody i buńczuczny wojownik, niegodny jeszcze Mjolnira, potężny Avenger, bohater najbliższy filmowej wersji, a także wiekowy król Asgardu z odległej przyszłości. Ich wątki rozpoczynają się w różnych okresach i miejscach kosmosu, by spleść się razem w ostatecznym starciu.

Możliwość poznania różnych wersji bohatera, świadomość tego, że to faktycznie jest ta sama postać, tylko na różnych etapach rozwoju, przypadła mi do gustu. Jest to komiks opowiadający historię Thora, której wciąż brakuje w MCU – mroczną, pesymistyczną, ale jednocześnie naładowaną nieprzeszkadzającym w niczym patosem. Łatwo by było popaść w śmieszność, ale scenarzysta potrafił rozładować napięcie w odpowiednim momencie tak, by całość zagrała.

Miss Marvel 1

Na wydanie tego komiksu w Polsce czekała masa osób. Zebrał niesamowicie pozytywne recenzje zagramanicą i wcale się temu nie dziwię.
Główna bohaterka, należąca do rasy Inhumans Kamala Khan, przechodzi terrigenezę, zyskuje moc zmieniania kształtu swojego ciała i wydawać by się mogło, że jej marzenia się spełniają. Przyjmuje dawny pseudonim swojej idolki i zamierza ratować świat.

Największą zaletą komiksu jest aspekt życia codziennego Kamali. Pochodzi ona bowiem z pakistańskiej rodziny, więc w przeciwieństwie do rówieśników nie może chodzić na imprezy, nie może spotykać się z chłopakami, a gdy coś nabroi, rodzice wysyłają ją na rozmowę do imama. Ona nie do końca się z tym identyfikuje, swojego pobożnego brata uważa za wariata, a rodziców – mimo iż szanuje i kocha – nie bardzo rozumie i uważa, że nie mają do niej zaufania i na nic jej nie pozwalają. Jest to klasyczny przykład konfliktu międzypokoleniowego, przez co aspekt odmiennej kultury – mimo iż prominentny – do jakościowej analizy nie jest potrzebny. Po prostu poddana hormonom nastoletnia dziewczyna, która od życia chciałaby czegoś innego niż to, co ma na co dzień, nagle dostaje moce. Nie dziwię się, że Kamalę często porównuje się do Petera Parkera, który przez wiele lat na siłę był trzymany w liceum, żeby dla kolejnych pokoleń komiksowych nerdów mógł stanowić odskocznię od klasówek, zrzędzących rodziców i domowych obowiązków.

Hawkeye 1

Kolejna seria, która spotkała się w USA z naprawdę pozytywnym przyjęciem, zawitała dwa miesiące temu również i do Polski. Głównym bohaterem jest Clint Barton, na co dzień latający w kosmos lub strzelający z łuku do superzłoczyńców członek Avengers, po godzinach samotny stróż i obrońca bloku, w którym mieszka.

Cóż, te fragmenty z Clintem w cywilu, gdy tłucze dresów albo ucieka autem przed dresami, strzelając do nich z łuku, albo idzie z  rannym psem do weterynarza, są naprawdę świetne.
Niestety, spora część to historia o misji odzyskania taśmy, na której nagrano Bartona likwidującego terrorystę. No bo wiecie – gdyby w łapy jakiegoś superłotra wpadło nagranie z członkiem Avengers dopuszczającym się podczas misji morderstwa, wywołałoby to międzynarodowy skandal. Wciąż ta część historii była o wiele bardziej angażująca i ciekawa, i ogólnie lepsza od wymienionych wcześniej All-New X-Men, jednak nie tego się spodziewałem.
W dodatku na końcu albumu znajduje się jeszcze jeden zeszyt z zupełnie innej historii. Aż wezmę komiks i sprawdzę, co to było… Tak, dobrze pamiętałem, to zeszyt serii Young Avengers Presents. Zamieszczony tutaj został, by przybliżyć czytelnikom relację Clinta Bartona z Kate Bishop, również występująca pod pseudonimem Hawkeye, pojawiającą się w serii Matta Fractiona.

Myślę, że ta seria z większą ilością numerów bardziej przypadnie mi do gustu.

***

Z czystym sumieniem mogę polecić DeadpoolaMiss Marvel, Superior Spider-ManaThora.
Co do reszty… cóż, naprawdę liczę na rozkręcenie się Hawkeye’a.

Co Wy sądzicie o tej inicjatywie wydawniczej Egmontu?
Który z komiksów z Marvel NOW! przypadł Wam najbardziej do gustu?
Może czekacie na jakiś komiks, który w Polsce jeszcze nie został wydany?

Dajcie znać w komentarzach.

Jaskier

Read Full Post »

Dzisiaj obejdzie się bez reklam, ponieważ nikt nie wykupił miejsca.
Miejmy to już za sobą. ;)

Pierwszym w historii internetów aktorem wyróżnionym Jaskierem w kategorii Mała rola w filmie popcornowym zostaje:

<fanfary><fanfary><fanfary><fanfary><fanfary><fanfary><fanfary>

Evan Peters za rolę Quicksilvera w filmie X-Men: Days of Future Past

Przykład tej roli uczy nas, że nie wolno oceniać po wyglądzie. Kiczowaty kostium oraz absurdalna fryzura zostały przyćmione przez humor, kreatywność i energię tryskające na widza z ekranu za każdym razem, gdy Pietro jest na nim obecny. Nie mówię tu tylko o scenie w windzie i zdaniu „Moja mama znała kiedyś takiego gościa”, po którym wszystkie nerdy zaczęły w kinie fapać. Po prostu jest w takiej interpretacji Quicksilvera coś świeżego, co sprawiło, że nie da się zapomnieć jego sekwencji.
I dało mu w tym roku Laurę Pierwszeństwa w wyścigu po Jaskiery.

Pierwszym w historii internetów zdobywcą Jaskiera w kategorii Duża rola w filmie popcornowym zostaje:

<fanfary><fanfary><fanfary><fanfary><fanfary><fanfary><fanfary>

Chris Pratt za rolę Star-Lorda w filmie Strażnicy Galaktyki

Może nie zasłużył sobie* na miano Harrisona Forda naszych czasów, ale wyróżnienia na pewno jest godzien. Jego przykład potwierdza, że adaptacje komiksów to nie miejsce, w którym na pierwszym planie brylują aktorzy, którzy zdobyli już uznanie, lecz są one szansą na wywindowanie nie mniej utalentowanych ludzi. Albo drogą powrotną na szczyt dla marnotrawnych synów Hollywood.
Dzisiaj wszyscy kojarzą Pratta, oprócz Strażników Galaktyki w 2014 pojawił się również w The LEGO Movie i w małej roli w Ona**, można rzec, że tamten rok minął pod jego znakiem. W tym już za kilka miesięcy pojawi się w Jurassic World, no i tylko czekać kolejnych informacji o angażach.

Trzecim w historii filmem nagrodzonym w kategorii Film popcornowy zostaje:

<fanfary><fanfary><fanfary><fanfary><fanfary><fanfary><fanfary>

Guardians of the Galaxy w reżyserii Jamesa Gunna

Disney w tym roku pozamiatał, jeśli chodzi o kino rozrywkowe. Petarda, jaką okazała się być ta produkcja, wybuchła w odpowiednim momencie i z odpowiednim hukiem, dając widowni masę frajdy. Chyba już wystarczająco dużo napisałem o tym filmie, więc jeśli jeszcze nie widzieliście, to zapewne nie macie zamiaru, a cała reszta może potwierdzić moje słowa. Jeżeli wytwórnia utrzyma tendencję zwyżkową, to czekają nas naprawdę syte lata. :)

***

Cóż, tak wyglądał poprzedni rok w kinie rozrywkowym. Kolejne Jaskiery za około dwanaście miesięcy, może następną edycję uda się zorganizować w nieco bardziej odpowiednim terminie. Miejmy nadzieję.

A co Wam spodobało się w kinie w 2014 najbardziej?

Jaskiery

*jeszcze

**Polska premiera – 14.02.2014r.

Read Full Post »

Dzisiejsza lista nominowanych tytułów kończy tę część Jaskierów. Przed nami będzie już tylko ogłoszenie wyników, po tym wreszcie będę miał podsumowanie z głowy, więc ochoczo zabiorę się za coś innego. :P

Wybranie pięciu spośród ubiegłorocznych tytułów nie było łatwe. W zasadzie dobrze, że TASM 2 okazał się zawodem, a DC śpi, gdyż chyba trzeba by było robić osobną kategorię dla filmów o superbohaterach. Nie wiem, co to będzie w edycji na 2016 rok (Batman v Superman, Civil War, Doctor Strange, nowi X-Men, Deadpool – same potencjalne hity, a to przecież nie wszystkie zapowiedziane produkcje, będę musiał jakieś losowanie zorganizować :P). Nie wybiegajmy jednak aż tak do przodu.
Oto lista pięciu filmów, które – moim zdaniem – znajdują się w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o popcornowe kino A.D 2014. No, najpierw reklama.

***

(Kolejność według polskiej premiery)

Kapitan Ameryka: Winter Soldier (26.03.2014r.)

Ten film przedstawił Kapitana Amerykę jako bohatera, z którym trzeba się liczyć. Twórcy umiejętnie spletli thriller szpiegowski z historią „człowieka z minionej epoki”, zmuszonego do dostosowania się do życia w nowych – diametralnie różnych od tego co pamięta – czasach. Intryga naprawdę jest intrygą i wywraca całe MCU do góry nogami. Nie można też pominąć faktu, iż ta produkcja postawiła serial Agenci S.H.I.E.L.D. na nogi – dopiero wpływ wydarzeń z filmu sprawił, że seria nabrała rozpędu i przestała być gejowską wersją Z Archiwum X.
Świetnie spisali się także aktorzy – ci powtarzający swoje role (m.in. Evans oraz nominowana przedwczoraj Johansson), a także nowi w świecie Marvela – Anthony Mackie (Falcon), Frank Grillo oraz Robert Redford (który to już hollywoodzki wyjadacz w tym uniwersum?).
Zarzut można mieć jedynie o obecność tytułowego zabójcy – było go zdecydowanie za mało, jak na film zawierający jego kryptonim w tytule. Dla niektórych wadą może być również kierunek, w którym podążyli twórcy, pisząc zakończenie. Po tylu „zwykłych” scenach akcji można się było spodziewać czegoś mniej wybuchowego.
Jednakże – w swoim tekście sprzed dziesięciu miesięcy napisałem, że to najlepszy film MCU od Avengers i do pewnego czasu była to prawda.

Strażnicy Galaktyki (01.08.2014r.)Do czasu premiery tej produkcji.
James Gunn, reżyser kina klasy B, autor scenariuszy do Świtu żywych trupów Snydera oraz dwóch części Scooby-Doo, został wpuszczony na „salony” i dokonał cudu. Z komiksu, który obchodził 2,7% maniaków tego medium, zrobił film, który zarobił kilkaset milionów (a pewnie drugie tyle zarobiły gadżety). Ludzie pokochali żywiołowego Chrisa Pratta oraz gadającego szopa o głosie już wcześniej kochanego Bradleya Coopera (jak na ironię obaj byli/są typowani na nowego Indianę).
I co się dziwić? Strażnicy Galaktyki to bardzo solidny blockbuster. Niepozbawiony wad, lecz wciąż bardzo solidny. Gunn potrafił połączyć luz, klimat minionej epoki, wyważoną porcję kiczu, świetną ścieżkę dźwiękową, scenografię i efekty specjalne, wszystko to zmiksować i zrobić z tego coś złotego.
Miejmy tylko nadzieję, że druga część ustrzeże się błędów swojej poprzedniczki (przede wszystkim przeciwnicy – byli kiepscy) i będzie filmem jeszcze bliższym ideałowi.

Więzień labiryntu (19.09.2014r.)

7601693-3
No i stało się – Więzień labiryntu to moje Igrzyska śmierci. Czyli ekranizacja pierwszej książki z serii z gatunku YA*, która mnie totalnie kupiła i napalony czekam na jej kontynuację. Świat, który mnie wchłonął i naprawdę zaintrygował. Ja CHCĘ wiedzieć, jaki plan jest tam realizowany, co kryje się za tytułowym labiryntem, dlaczego ktoś zadał sobie tyle trudu, by to wszystko zorganizować.
Jak tak teraz o tym myślę, to może poczekam na tę drugą część i napiszę, dlaczego według mnie jest to seria lepsza od Igrzysk śmierci.
Podoba mi się to, że jest tu ta tajemnica, że widz jest zmuszony do główkowania. Jak też napisałem w swoim tekście, do którego link znajdziecie nad plakatem, nie spodziewałem się, że film tak mi się spodoba. W końcu to YA…
A tu taka miła niespodzianka.
Jeśli przegapiliście, to czas nadrobić. ;)

Gość (31.10.2014r.)

7648804-3
Wyjątkowo link nie prowadzi do mojego tekstu, a do recenzji na jutubie, na kanale Urwanego Filmu. Cóż, sam nie zdążyłem nic swojego na temat tej produkcji wyprodukować, a to właśnie dzięki tym chłopakom Gościa obejrzałem, więc jak im zrobicie dwa wyświetlenia więcej, to będzie fajnie.
W zasadzie im mniej wiecie na temat fabuły, tym lepiej, dlatego też nie będę wiele zdradzał. David to kolega z oddziału zabitego na wojnie młodego mężczyzny. Przybywa do rodzinnego domu przyjaciela i staje się jednym z jego mieszkańców. Goszczenie się przedłuża, a w mieście zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
Wojna zmienia ludzi. I tyle.
Idźcie obejrzeć.
Trzyma w napięciu, natężeniu, oporze, pojemności kondensatora i w ogóle.
W sumie do końca nie wiadomo dlaczego. Po końcu też tak naprawdę nie wiemy. Ani dlaczego, ani jak.
Kupcie sobie DVD.

John Wick (05.12.2014r.)
10885262_776742032419797_8068948766905356021_n

John Wick to film nie z tej epoki. Pod względem scenariuszowym to karykaturalna opowieść o gościach, którzy wkurzyli gościa, którego wkurzać nie powinni. A jeśli wiecie, że ci „goście” to ruska mafia, to zdajecie sobie sprawę z tego, jakim przemadafaką musi być ten „gość”.
Wykonanie jest natomiast świetne, ubawiłem się na scenach akcji i szalonych pomysłach (np. hotel dla zabójców, na terenie którego obowiązuje wieczne embargo na zabijanie). Szkoda, że niektórzy pragnący wskrzesić ducha lat ’80 się tak nie przykładają (tak, Stallone, na Ciebie patrzę).
Fajnie, że ktoś jeszcze robi takie oldskulowe w warstwie fabularnej filmy. Powstaje ich coraz więcej i póki co moim prywatnym ich królem jest Liam Neeson. Czy Keanu Reeves go zdetronizuje? Czas pokaże, chociaż szczerze w to wątpię.

***

Listy z nominacjami za nami. Który film posiądzie Laurę?
Wyniki niebawem.

Jaskier

*Pewnie po powieści nigdy nie sięgnę, wiecie – różniczki, całki, macierze etc. byłyby zazdrosne.

Read Full Post »

Wchodzę raz do baru, a tam znajomy pyta mnie, kiedy będą tegoroczne Jaskiery.
Naprawdę.

[tu_wrzuc_jakies_intro]

Zaczynamy czymś nowym – postanowiłem w tym roku podzielić obowiązującą dotychczas kategorię Aktor w filmie popcornowym na dwie – Duża rola i mniejsza rola. Jak to będzie działało? No cóż, absolutnie despotycznie i zdecydowanie nieobiektywnie będę dobierał nominowanych do obu kategorii, polegając na moim własnym wyczuciu, czyja rola była bardziej większa, a czyja bardziej mniejsza. Doprowadzi to może do różnych dziwnych sytuacji, gdy ktoś będący na ekranie przez niemalże cały seans będzie rywalizował z kimś, kto pojawił się w jednej sekwencji, ale cóż. Przecież mogę, nikt mi nie zabroni.

Nie przedłużając, zapraszam do przeczytania listy pięciu aktorów nominowanych przeze mnie w kategorii Duża rola w filmie popcornowym. ;)

Michael Fassbender za rolę Erica Lensherra aka Magneto w filmie X-Men: Przeszłość, która nadejdzie

Michael Fassbender należy do wąskiego grona Niemców, których lubię. Absolutnie się z tym nie kryję i często wspominam o tym, że cenię tego aktora. Dowodem tego niech będzie nominacja sprzed dwóch lat za występ w kupowym Prometeuszu, którego był jednym z nielicznych jasnych punktów.
W serii X-Men wciela się w młodego Magneto, postać tragiczną, w ubiegłorocznym filmie już w pełni ukształtowaną światopoglądowo. Jego relacja z Xavierem była największą zaletą Pierwszej klasy, tutaj wciąż świetnie się ją ogląda.
Uwielbiam również sposób, w jaki kreuje superłotra, jakim bez wątpienia jest grany przez niego mutant. Magneto nie musi rzucać groźbami, być karykaturalny w swoim zachowaniu – dzięki Fassbenderowi ani na chwilę widza nie opuszcza przekonanie, że patrzy na kogoś potężnego, gotowego na wszystko w imię wyznawanych idei.
Świetna rola, już nie mogę się doczekać kolejnego filmu z serii, w którym Michael Fassbender również się pojawi.

Angelina Jolie za rolę Diaboliny w Czarownicy

Film był raczej meh, zwłaszcza w chwili, gdy skończyły się momenty à la Władca Pierścieni, ale Disney powrót Angelinie Jolie na ekrany zafundował zaiste zacny.
Co prawda większość jej kwestii to westchnięcia oraz pogardliwe prychanie, ale gdy tylko się pojawia, to kradnie show. Cały ten film jest w gruncie rzeczy o tym, jak ta aktorka jest super. Wszystko inne – wspaniała scenografia oraz kostiumy, efekty specjalne, latynowski Maciek Musiał, prosta historia o sile prawdziwej miłości – wszystko to blednie w obliczu świetności Angeliny Jolie.
Cóż poradzić? Daje radę. I to bardzo.

Dwayne The Rock Johnson za rolę Herkulesa w filmie Hercules
Z jednej strony Hercules nie okazał się być tym, czym mógłby być, z drugiej wcale mnie nie zawiódł. Jakoś bardzo. A grający tytułowego herosa Johnson był kapitalny. No bo wiecie, dali mu tę brodę, płaszcz z lwa nemejskiego, wielką maczugę – czego chcieć więcej?
Moim zdaniem jednym z wyznaczników fajności danej roli jest to, jak długo się ją pamięta. Idę o zakład, że tak ucharakteryzowanego Rocka nie da się zapomnieć NIGDY. Dlatego też emerytowany zapaśnik zostaje przeze mnie zrównany z tymi wszystkimi świetnymi aktorami.
Wygląda na to, że zaczynam się do niego przekonywać.

Chris Pratt za rolę Petera Quilla aka Star-Lorda w filmie Strażnicy Galaktyki

Czy Pratt jest nowym Harrisonem Fordem? Z odpowiedzią na to pytanie należałoby się wstrzymać co najmniej do premiery Jurrasic World, a jeszcze lepiej byłoby zaczekać na tego nowego Indiana Jonesa, jeśli rzeczywiście powstanie i Pratt w nim zagra.
Co rozumiem przez „bycie nowym Fordem”? Widzicie, jest ta scena ataku oddziału Rebelii na placówkę* Imperium w Powrocie Jedi, w której Han Solo biegnie w stronę szturmowców albo ucieka od wybuchu, coś w tym stylu. I mój Tata (który jest autorytetem w każdej dziedzinie) powiedział kiedyś, widząc Forda w tej właśnie scenie, że wszędzie gra tak samo. Miał na myśli to, że Indiana Jones i Han Solo są podobnymi postaciami, w które Ford włożył pewne identyczne elementy, które uczyniły je kultowymi, a jemu pozwoliły się wybić.
Uważam, że nie ma nic złego w przypuszczaniu, że Chris Pratt może w jakimś stopniu oddać to, co robił Ford. Raczej nie na taką samą skalę, ale może się okazać, że aktor ten jest nośnikiem podobnego rodzaju energii i brawury.
Fajnie by było, nie?

Keanu Reeves za rolę Johna Wicka w filmie John Wick

Keanu Reeves przeszedł dłuuuugą drogę od mesjasza w Matrixie, do superzabijaki w tej produkcji. Paradoksalnie, wolę Johna Wicka od Neo.
Postać Johna nie jest niczym nowym, widzieliśmy to już pierdyliard razy, tak samo jego historię, aczkolwiek ubiegłoroczny tytuł i główna rola mają w sobie jakąś taką niespotykaną grację. W dodatku Reeves jakoś tak potrafił zrobić, że się chce wierzyć w to, że taki z niego madafaka i nikt mu nie podskoczy.
Ta autentyczność jest tak ujmująca, że ośmielę się stwierdzić, iż można by go przyrównać do Liama Neesona. W każdym razie – jak dla mnie John Wick mógłby skopać dupska całej ekipie Niezniszczalnych.

***

To by było na tyle dzisiaj. Na dniach kolejne nominacje i mam nadzieję, że przed końcem miesiąca uda się wrzucić werdykt. Bo pewnie się nie możecie doczekać…

Co sądzicie? Kto Wam spodobał się w minionym roku najbardziej?
:)

Jaskier

*Ważne, żeby nie zrobić tu literówki.

Read Full Post »

Wszyscy o tym zdążyli już napisać.
To pomyślałem, że również się wypowiem.

Czekam.

Po nieco ponad dwóch minutach scen, zmontowanych w całość na potrzeby zareklamowania filmu, można przypuszczać, że jest komedią science-fiction. Czegoś takiego nie było do tej pory w filmowym uniwersum Marvela, powiedzieć więc można, że twórcy wpływają na nieznane wody. Owszem, humor i różnego typu dowcipasy były czymś spotykanym w tych produkcjach na każdym kroku, aczkolwiek nie były to komedie sensu stricte.

Jak pisałem już jakiś czas temu – pomysł albo chwyci, ludzie to kupią i będzie przebój lata, albo okaże się, że Marvel/Disney się tym razem przeliczył.
Co byłoby bardzo ciekawe, gdyż żaden z ich filmów nie poniósł spektakularnej klęski. Najbardziej ryzykowna produkcja – Thor – nie okazała się superdobra, jednakże zadanie domowe zostało odrobione i kontynuacji nie można zarzucić tego samego. Pokazuje to, że uczą się na błędach.
Nie należy się spodziewać czegoś zupełnie nowego – ograne klisze i schematy zostaną po prostu wciśnięte w kosmiczne superbohaterskie trykoty. Tak działa popkultura… mniejsza z tym.

Generalnie, czekam i liczę na to, że nie wrzucili do tego zwiastuna wszystkich udanych żartów.
Ten z „maszyną” rządzi, choć jest stary jak świat.

Jaskier

Read Full Post »

Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz

Do premiery zostało nieco ponad dwa miesiące, zdążyłem nawet trochę napisać na temat tej produkcji, przy okazji emisji zwiastuna w październiku. Postać nie cieszy się w Polsce zbyt wielką popularnością, co jakoś szczególnie nie dziwi, ponieważ to ożywiona amerykańska propaganda z czasów II wojny światowej. Ma jednak potencjał i Marvel powinien go wykorzystać w filmach.
Właściwie teraz, patrząc m.in. na datę premiery, która oddalona jest od lata, związanego nierozerwalnie z głośnymi, kolorowymi produkcjami, zaczynam mieć nadzieję na to, że jednak Zimowy Żołnierz okaże się filmem szpiegowskim. Miałoby to więcej sensu od kolejnego naszpikowanego efektami szczeladła.
Nie?
Liczę też na to, że Rogers rozwinie się jako postać. Elegancko wyszło z Thorem, w tym przypadku również możemy liczyć na to, że dostaniemy bohatera w pełni ukształtowanego przez wydarzenia z wcześniejszych filmów.

The Amazing Spider-Man 2

Pierwsza część podobała mi się, choć z biegiem czasu dostrzegam w niej coraz więcej głupot oraz elementów, które nie powinny się tam pojawić. Aczkolwiek wciąż lubię film Webba bardziej od trylogii Raimiego. Wysoce prawdopodobne, że przed premierą TASM2 napiszę wreszcie tekst o starszych filmach z Pająkiem, bo tak jakby to kiedyś zapowiedziałem. Więc trzymajcie kciuki i nie obgryźcie paznokci z niecierpliwości.
Mam pewne obawy odnośnie tegorocznej produkcji, zresztą jak większość widzów. Znowu bowiem ładują do filmu trzech przeciwników i mnożą zapowiedzi kolejnych. Ostatnio nie skończyło się to za dobrze, bo po prostu nie ma czasu na odpowiednie zaprezentowanie tylu łotrów. Spider-Man 3 poległ między innymi z tego właśnie powodu – film nie pomieścił wszystkiego, co twórcy (a również krawaciarze) do niego wepchnęli.
Fabuła nie jest z gumy – jak powiedział Andrzej Sapkowski.
Całe szczęście wciąż jest Gwen.
Będę płakał na jej śmierci.

X-Men: Days of Future Past

To jest znowu film o Wolverine’ie. Dlaczego to jest znowu film o tej postaci?
Tak jakby te trzy ostatnie o nim były dobre. Albo fajne.
Istnieje duża szansa na to, że będzie to coś wspaniałego. Chociażby obsada – ujrzenie tych wszystkich aktorów w jednym filmie powinno być przeżyciem samym w sobie.
Tylko znowu wszystko rozbija się o scenariusz. Postaci, które muszą dostać odpowiednią ilość czasu jest multum i trzeba trzymać kciuki za to, by całość nie zawaliła się pod ciężarem bohaterów, łączących ich relacji, wątków i motywów. Dochodzi do tego również problem ze spójnością świata przedstawionego, ponieważ ta produkcja ma połączyć trylogię X-Men z Pierwszą klasą. Oby Singer wiedział, na co się pisał i nieścisłości, które na pewno się pojawią, były marginalne.
No i daliby wreszcie spokój temu Rosomakowi. W komiksie, z którego czerpie scenariusz tego filmu, Logan nie gra głównej roli. I w wielu innych przygodach mutantów też, więc możliwe jest opowiedzenie historii, w której nie jest pierwszoplanową postacią. Czego dowodem jest Pierwsza klasa.

Strażnicy galaktyki

Koncept tak szalony, że albo okaże się przebojem, albo totalną klapą.
Grupa kosmicznych policjantów, w skład której wchodzą szop gadający głosem Bradley’a Coopera i człowiek-drzewo – jestem zaintrygowany i ciekaw rezultatu. Nie rozumiem ludzi, którzy marnują czas, wielokrotnie zarzucając Strażnikom galaktyki infantylizm i takie tam inne.
Jeśli nie lubicie takich klimatów i poinformowaliście już o tym świat (abstrahując od tego, że świat ma wasze zdanie w dupie), to po co robicie to więcej razy? Idźcie, przeczytajcie jakąś książkę. Albo cokolwiek.

Jest tego niby jeszcze trochę, ale kontynuacja Avengers, filmy z trzeciej fazy oraz Batman vs Superman to odległe wydarzenia, na które przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Nawet nie bardzo byłoby o czym mówić, gdyż na razie mamy do czynienia głównie ze spekulacjami. Więc dajmy sobie spokój, lepiej  zaczekać na… cokolwiek.
Gdybym miał coś na szybko powiedzieć, to chyba tylko tyle, że Michael Douglas może być fajnym retro-superbohaterem na emeryturze, no i beka z DC, że nie umie się ogarnąć ze swoimi filmami.

Jaskier

Read Full Post »